Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

niedziela, 6 lipca 2014

Post Daniela - 17. dzień Andżeliki i finał Ani B.


Andżelika - 17. dzień postu Daniela
Będę się powtarzać, bo dzisiejszy dzień również minął mi bezproblemowo, bardzo bardzo przyjemnie. Cieszyłam się piękną pogodą, przyrodą, z którą obcowaliśmy w Łazienkach, muzyką, jaka rozbrzmiewała wokół (było mnóstwo koncertów plenerowych), towarzystwem naszych kilkudniowych gości. Lody, które niby nie robią na mnie wrażenia, ale skoro ciągle o nich piszę, to jednak robią - nie spowodowały jakiejś wewnętrznej rozterki. Cóż, przyjdzie na nie czas... w dodatku w domowej wersji - czyli najlepszej.
Nie czuję się niedożywiona, nienajedzona - jakby to niektórzy chcieli usłyszeć. Wręcz odwrotnie, coraz mniejsze porcje całkiem mi wystarczają. Może jem częściej, ale za to mniejsze ilości. Nie czuję żadnego ucisku, obciążenia, innych problemów gastrycznych. Organizm chyba jest zadowolony. Czasem mięśnie dadzą znać o sobie... i to chyba wszystko. Energia wzrasta, entuzjazm też. Humor mi dopisuje, słońce ogrzewa, mam całkiem sporo sił, zwłaszcza po wielogodzinnych spacerach po Warszawie i okolicach.
Jest bardzo okej.

 

Komentarz: Andżeliko! Ty i Romek jesteście  wzorcowymi Postowiczami! J Właśnie tak powinno być, świecicie przykładem. Trzymam kciuki za etap po półmetku!

 

 

 

Ania B. kilka uwag na temat prawidłowego przebiegu Postu Daniela, czyli: Dlaczego zakończyłam post po 11. dniu?

 

Decyzję o zakończeniu postu podjęłam błyskawicznie, czując się prawie jak rozbitek rzucający się ostatnim wysiłkiem na piasek plaży. Cóż za patos! J

 

Opiszę teraz kilka zjawisk, jakie powinny i jakie nie powinny mieć miejsca podczas Postu Daniela, jeśli ma on rzeczywiście przynieść nam zdrowie i oczyszczenie:

 

Przede wszystkim, zadbaj o zarezerwowanie sobie czasu z rozluźnionym programem codziennych zajęć – więcej czasu i uwagi poświęcisz teraz przygotowywaniu potraw i musisz mieć czas (i miejsce), aby je zjadać.

 

Jeśli masz skłonność do depresji – zrezygnuj z postu! Czarne myśli wypłyną na wierzch podczas oczyszczania, a jeśli nie będziesz mieć pod ręką kogoś, kto wesprze, sam/a możesz sobie nie poradzić. Poza tym w pierwszej fazie postu poczujesz się źle fizycznie, co pogłębia depresję.

 

Zadbaj o komfort cieplny – dlatego post najlepiej jest zacząć w porze letniej – nie tylko kalendarzowej. W czasie postu obniża się mocno ciśnienie krwi i wzrasta wrażliwość na zimno.

Przebywaj dużo na świeżym powietrzu, w ruchu, jak najczęściej ciesz się ciepłymi promieniami słońca, ogrzejesz się i poprawisz sobie nastrój.

 

Nie dopuszczaj do uczucia głodu – to nie jest głodówka, tylko szczególny system odżywiania połączonego z wyrzucaniem śmieci, dlatego dbaj o to, by zawsze móc coś przekąsić, kiedy dopada Cię uczucie czczości.

 

Post powoduje w pewnej fazie nasilenie naszych dolegliwości, a tzw. prezentacja objawów ujawnia zastarzałe schorzenia, które dają takie odczucia, jakby występowały na bieżąco. Zasadniczo stan ten trwa do około 5 dni, jeśli jednak przedłuża się, a Ty nie wytrzymujesz tych objawów – zakończ post.

 

Jeśli mocno puchną ci stopy i trwa to co najmniej 2 dni, jest to sygnał, że organizm już nie chce kontynuować tego reżimu. Nerki mówią: dosyć!

 

I ostatnie – najważniejsze: podczas postu ma panować w Twoim życiu spokój, pogodny nastrój, więc ciesz się spotkaniami towarzyskimi, sportem, spacerami, świeżym powietrzem. Wszelkie sprawy inne, jeśli możesz – odsuń od siebie.

 

Silne stresy mogą bardzo pogorszyć samopoczucie i przywrócić cię nawet do (niekomfortowego) stanu poprzedniego.

 

Dlaczego to wszystko piszę? Kochani Czytelnicy i Przyjaciele – dzielę się z Wami swoim doświadczeniem, skoro sama sobie pokazałam, czego nie powinno być podczas mojego postu: Było zimno, były zmartwienia i trudne sprawy do załatwiania, było napięcie emocjonalne, brak czasu i chęci przygotowywania posiłków, nie zawsze była też możliwość zjedzenia czegoś „na szybko”, dlatego postanowiłam żywić się tym, co jest pod ręką, lecz ten wariant również nie zawsze był możliwy do realizacji. Najbardziej zaszkodziła mi moja tendencja do „zapominania” o jedzeniu. Chodziłam głodna, nie wiedząc nawet o tym, ale osłabiony organizm w końcu powiedział: Dość! I to stanowczo. Wprowadziłam do menu trochę węglowodanów, oliwę i olej kokosowy i … wracam do siebie.

 

Post Daniela jest wspaniałą kuracją, ale ja przeprowadziłam ją nieprawidłowo i dlatego dzielę się z Wami tymi doświadczeniami, abyście mogli cieszyć się efektami, bez niemiłych doznań.

 

Pozdrawiam serdecznie

Ania B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz