Post Daniela – 7. Dzień Ani B.
Kiedy patrzę w lustro lub w swoje odbicie w monitorze lapka,
widzę młodszą kobietę, zresztą potwierdziły mi to nasze Światełka J.
Minusem jest słabe trzymanie się podłoża, wprost chwieję się na nogach, ciśnienie (i tak
zawsze niskie) zjechało mi niewyobrażalnie, więc skoro ćwiczenia nie pomagają,
sięgnęłam po kawę (A fe!). Wiem, że nie powinnam, ale nie powinnam także przewracać
się po kilka razy w tygodniu, jak już bywało. …
Wczoraj czułam się jak na poduszce powietrznej, za to
dzisiaj, cóż za odmiana: bóle we wszystkich stawach, jakieś igły przechodzące przez
ciało, a najgorszy był ten humorek zbitego psa i podenerwowanie. Nie dość, że
dawne urazy fizyczne zaprezentowały mi fakt, że tkwią w mojej pamięci
komórkowej, to jeszcze z podświadomości wypłynęły jakieś żale, jakiś szloch,
wręcz rozpacz. Kto by pomyślał, przy wszystkich tych oczyszczaniach i innych
praktykach jeszcze coś się zakamuflowało w stęchłych piwnicach
podświadomości!
Z jednej strony cieszę się, że moje ciało pozbywa się
balastu na wszelkich poziomach, a z drugiej – muszę wykazać dużo hartu, żeby
nie wejść pod wpływ wybuchu tego smętnego gejzera….
Jedzenie czy niejedzenie nie sprawia mi problemu, po prostu
nie zwracam uwagi, sięgam po to, co jest, co pociąga mnie barwą lub zapachem i
właściwie w ogóle głodu nie czuję.
Przechodząc przez proces oczyszczania trzeba liczyć się z
takimi stanami, kiedy ma się dość nie tyle reżimu, co … siebie. Pojawia się stan
„samoniezadowolenia” i człowiek stoi w miejscu i czeka, nie wiadomo na co. No i
co, Aniu, wszystkie Twoje techniki biorą w łeb?
Na szczęście jutro będzie normalny dzień, z bieganiem,
załatwianiem spraw, może zgubię po drodze te smutki i żale. Przecież nie
wypada, słoneczko świeci coraz mocniej, zieleń się rozkrzewia bujnie, ptaki się
wydzierają w zaroślach i wśród koron drzew, gdzie tu miejsce na skwaszoną minę?
Pozdrawiam.
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz