Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Ucztować w sercu... czyli refleksje na temat Wzniesienia.




Przekaz, który otrzymałam 9 sierpnia 2012 r. 

Kochaj! Ucztuj w sercu nawet wtedy, gdy nikt nie będzie zauważał/potrzebował Twojej miłości.

Jesteś sama pośród ludzi, ale właśnie przez to jesteś postrzegana jako oparcie, jako ostoja.

Wszystko samo przyjdzie do Ciebie przyciągnięte dźwiękiem pieśni Twojego serca.

Porzuć obawy i lęk – Twoje serce otworzyło się już na bezmiar Zrozumienia – pojęło miłość i wyrusza w nową podróż przez eony, by zasiewać ziarna miłości i złote ziarna szczęścia tam, gdzie dotrze głos jego pieśni.

Bądź wierna sobie, noś w sobie Światło i Radość, a staniesz się tą, która przynosi do życia Wolność i Rozwój.

Twoje szczęście stanie się udziałem wielu, a ich radość zagości w głębi Twojej duszy.

Błogosławię Cię do życia, które jest pełne, intensywne i rozlewne. – Żyj!



Zaskoczył mnie ten przekaz, ponieważ bardziej odczułam niż zrozumiałam z jego treści, że w moim życiu następuje nowy etap. Pamiętam, że tego wieczoru, gdy zapisałam go, poczułam tak silne poruszenie i zdziwienie, że natychmiast położyłam się spać, jakby w nadziei, że jutro się wszystko wyjaśni albo przekaz ten zniknie. Zasnęłam i miałam sen, którego treść, zgodnie z moją konwencją symboli, zapowiadała gwałtownie „zabrudzenie się”, a następnie, niemniej szybkie i niespodziewane oczyszczenie. Po czym następny symbol zapowiadał pęknięcie jakiegoś związku i wolność od uzależnień, jak również od swojego własnego wizerunku.

Rano sięgnęłam do zeszytu, w którym zapisuję m.in. moje rozmowy z Wyższą Jaźnią, chciałam bowiem zanotować ten niepokojący, ale budzący nadzieję sen. Zeszyt otworzył się na tekście przekazu. Przeczytałam go jeszcze raz uważnie, przez cały czas zastanawiając się, czy nie jest on moją dowolną kreacją. Nie mógł być, ponieważ jego treść – oprócz jednego zdania: Ucztuj w sercu! – które usłyszałam przed laty od mistrza duchowego mojego znajomego, była mi przedtem nieznana.

Reakcją tym razem był nagły przypływ do serca fali miłości... 

Nie uważam, że to, co mi powiedziano, zapowiada jakąś mega-misję duchową o decydującym znaczeniu dla całego Wszechświata i okolic. Nie uważam siebie za szczególną faworytkę i wysłanniczkę Niebiańskiej Załogi.

Jednakże czuję, że właśnie teraz muszę podzielić się z Wami przemyśleniami, jakie zrodziły we mnie wydarzenia, które nastąpiły w ciągu następnych dwóch dni.

Nigdy nie uważałam siebie za osobę wyjątkowo uduchowioną, chociaż tak o mnie mówiono, gdyż przez całe lata uganiałam się za coraz to inną wizją i koncepcją Tego, Który Jest, wysiadując w medytacjach i w modlitwach, padając na twarz przed wizerunkami i ludźmi, którzy mieli uosabiać aspekty boskości, wykonując pilnie zalecenia mistrzów i guru, biorąc udział w zbawiennych ceremoniach itd. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że nosiłam w sobie wzorzec uzależnienia od religii, przeniesiony z poprzednich wcieleń, wzorzec bardzo niebezpieczny, ponieważ tak naprawdę odsunął mnie od jakże uwielbianego Podmiotu moich poszukiwań.... Na rzecz, oczywiście, symboli, idoli, doktryn i dogmatów i ... posłuszeństwa takowym. Ponieważ trauma tamtego wcielenia była związana z wyjątkowo surową karą za sprzeciwienie się dogmatom religii, czyli jedynej słusznej prawdzie, w obecnym życiu posłuszeństwo, pokorę i gorliwość utożsamiałam z komfortem psychicznym i duchowym, który pojawiał się jako nagroda i środek znieczulający niepokoje duchowe... I w ten sposób powstało uzależnienie, które po dwudziestu kilku latach tułaczki po drogach i bezdrożach religii pozbawiło mnie radości życia oraz sił, w każdym rozumieniu tego słowa.

Chyba jednak ktoś czuwał nade mną i zostałam uwolniona z tego błędnego koła... a może mi się zdawało? Nawet na pewno zdawało mi się, bo nawet nie spostrzegłam, jak w euforii odzyskanej wolności wkręciłam się dyskretnie w nową formę starego paradygmatu. Tym razem jednak chyba już nie było czasu, ponieważ dość szybko zorientowałam się w sytuacji, i pamiętając sen i przekaz i odrzuciłam, być może nawet buńczucznie i kontestatorsko (prawie że) jedyną słuszną prawdę.

Z czym zostałam? Z MIŁOŚCIĄ. Dowiedziałam się bowiem, co to znaczy ucztować w sercu: ucztowanie w sercu to głębszy i trudniejszy rodzaj kochania: ktoś cię odrzuca, mija cię obojętnie – ty ślesz za nim fale miłości  z przestrzeni swego serca. Ktoś rani cię lub daje ci pięścią między oczy, aż się zachwiejesz – ty dziękujesz mu, że stworzył ci okazję do przebaczenia. Ktoś odrzuca cię z niechęcią lub pogardą – ty zasiadasz na złotym tronie, przelewając obfitość Miłości ze swego serca do jego serca. Istnieje pojęcie: rozszerzanie przestrzeni serca – jest to przepiękny rodzaj ekspansji, ale mnie osobiście przypadł w udziale inny rodzaj - pogłębianie przestrzeni swego serca, wchodzenie tam, gdzie sprytnie chowa się wielopostaciowe, przebiegłe ego i zalewanie go miłością w akcie przebaczenia - sobie oraz dziękczynienia i przebaczenia składanego w darze tym, których postępowanie było jak reflektor i skalpel zarazem, dotykający miejsc domagających się oświetlenia i uzdrowienia.


Dzisiaj zastanawiałam się nad swoim Wzniesieniem. Tak, chcę się wznieść. Myślałam o tych wszystkich naszych Braciach i Siostrach, którzy obawiają się, że nie wzniosą się, ponieważ nie medytują, nawet nie modlą się, wszechświat poskąpił im obfitości, za to dał wiele problemów przeróżnej natury, przez co, jak trwożnie domniemają – wibrują niżej. Myślą, że się nie „kwalifikują”. Nieprawda!

Przekazy od galaktycznej rodziny, od mistrzów duchowych też wzmiankują o tym, że tak naprawdę nie trzeba robić czegoś szczególnego, by się wznieść, wystarczy chcieć tego i być dobrym, życzliwym człowiekiem, który stara się żyć zgodnie ze swoim sumieniem.

Minął już ten czas, gdy zbawienie, oświecenie, uświęcenie i wyniesienie oraz wszelkie inne formy zbliżenia się do Boskości wymagały pośredników, którzy wiedzą lepiej, jak zbliżyć się do Boga, którego każdy z nas ma przecież w Sobie.

Wzniesienie ma jedną cudowną cechę: Nikt nie może się wznieść ponad kogoś! I nikt nie może się wznieść lepiej lub gorzej niż inni. Poza dualnością nie ma miejsca na takie myślenie. Wzniesienie jest indywidualną sprawą każdego z nas, Ty masz je w swoim ręku i Ty za nie odpowiadasz. Nie ma  lepszych czy gorszych, mniej lub bardziej się kwalifikujących. Jak i nie ma żadnych ram czasowych. Meta jest przygotowana dla każdego i każdej z nas i jest to meta wyścigu samotnego długodystansowca.

Nasz Stwórca, Ojciec/Matka, Źródło kiedyś pokazał mi, że nie brzydzi się przytulić umorusane stworzenie, którym, byłam ja, wściekła i bardzo nisko wtedy wibrująca. Opisałam już to wydarzenie na tym blogu (Jak iskry z płomienia). Nie zapomnę tego wydarzenia i zapewniam Was, że każdy może przeżyć to samo, bez wyjątku. Ponieważ tak naprawdę, w swoim sednie, JESTEŚ DOSKONAŁĄ ŚWIETLISTĄ ISTOTĄ, dziełem doskonałego Stwórcy, który wysłał Cię w podróż, z której właśnie powracasz do Niego. Pamiętaj o tym i nie oddawaj już nikomu swojej mocy...

Wspomnienie objęć Boga oraz ten przekaz rozgrzały bardzo mocno moje serce. Pragnę teraz podziękować Wam, wszyscy moi Nauczyciele miłości, tej miłości radosnej i wdzięcznej, dawanej i oddawanej lekko, jak odbijana w zabawie piłka... Składam także niski pokłon tym moim trenerom, którzy  nauczają mnie miłości „trudnej”, miłości pomimo..., która sprawia, że mój stół jest suto zastawiony a kielich się przelewa i ucztuję w swoim sercu z radością i wdzięcznością, wielbiąc Tego, Który Jest...

Namaste, Kochani Przyjaciele...












5 komentarzy:

  1. dziękuję Ci anielska Aniu za ten piękny, pełen głębi opis swoich przeżyć <3

    OdpowiedzUsuń
  2. od Jagusi: Dziękuję Anulko za Twoje słowa namalowane Miłością i Światłem. Jest w nich piękna inspiracja: "Ucztuję w sercu!" Tylko tyle i aż tyle! <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, Aniu, że się dzielisz z nami tymi skarbami...głębokie dzięki :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, więc ta medytacja była podyktowana przez Wzniesionych Mistrzów.Napisałem Ci w mailu o moich odczuciach,które były nie identyczne, ale zbieżne.Dzięki za poszerzenie Twoich odczuć. Serdecznie pozdrawiam,Ziutek :)

    OdpowiedzUsuń