Ania B. – Czwarty dzień postu Daniela
To niewiarygodne, ja prawie nie zauważam tego postu! Prawdę
mówiąc ,to co jem teraz niewiele się różni od mojej codziennej diety. Po prostu
z menu wyjechały kasze, mąki i cukier oraz tłuszcz, a cała reszta jest
praworządna J.
Mój organizm usprytnił się i poszedł sobie drogą na skróty, ponieważ chyba
jednak nie jest zbyt dużo do sprzątania. Po prostu nic mi nie dolega z wymienionych już
bolączek danielowych – ale wszystko przede mną! Jeśli przyjdą – zaakceptuję! Może
nie czuję się najsilniejsza (w końcu jem dużo mniej!), ale też nie chodzę
głodna, a dzisiaj miałam takie dwie – trzy godziny, kiedy zastanawiałam się nad
ominięciem obiadu, co wiązałoby się z „nic
niejedzeniem” przez resztę dnia, ponieważ kolacji nie jadam, czasem tylko jakiś
owoc. Jednak porzuciłam te niecną myśl, obawiając się mojej tendencji do
morzenia się –np. przy głodówce mój
organizm zamyka się nie tylko na posiłki, lecz nawet i na wodę. Taki jakiś
dziwak – asceta totalny! Przez cały dzień
popijam sobie Pau D’Arco – pyszną herbatkę ziołową i w dodatku bardzo
dobroczynną dla detoksykacji.
Ciało jest nadal bardzo lekkie, domaga się ruchu na świeżym
powietrzu i otrzymuje go. Zauważyłam, że najlepiej będę się czuła przy wadze 3 –
4 kg mniej i waga spada sobie powolutku, a ja jej nie popędzam J. Daniel ma tę dobrą
stronę, że jest procedurą bardzo inteligentną – zna potrzeby i możliwości organizmu
i w razie zagrożenia, np. przekroczenia progu czy szybkości utraty wagi,
natychmiast wysyła sygnał. W zeszłym roku otrzymałam go 35. dnia i natychmiast
przerwałam post, co nie znaczy, że od razu rzuciłam się na ciastka i lody. Ten
rodzaj postu „wychowuje” nasz apetyt, więc nie ma co na siłę zajadać niezbyt
zdrowych słodyczy (robię sobie własne, domowe i wiem, z czego je robię). Prawdę
mówiąc, w ciągu roku, który upłynął od zakończenia ostatniego postu, w moim menu niewiele się zmieniło: dodałam tylko
oliwę, dobre oleje, awokado i oliwki, słodkie i suszone owoce, kasze, trochę
gruboziarnistego makaronu i niektóre
strączkowe. Zdrowa dieta jest dietą prostą, a ja chciałabym ją uprościć jeszcze
bardziej – po prostu bez konieczności stania przy kuchni i celebrowania
długiego i wielodaniowego posiłku. Ot! - sięgnąć po owoc, jakieś warzywko,
schrupać orzeszki czy migdały, czasem coś kolorowego pokroić i wymieszać na
sałatkę. Takie jedzenie pobudza wszystkie zmysły, nie obciąża organizmu i służy
młodości, którą można zachować wbrew uporowi kalendarza znacznie dłużej niż wynika
to „z rozdzielnika”.
Jednego tylko elementu brakuje mi do takiej diety: ciepłych
promieni słońca, które wygrzewają owoce i warzywa aż mruczące z zachwytu… Mało jest
tej atrakcji w tym roku, ale jednak czasem można się pogrzać w słoneczku i
pomarzyć o ciepłych krajach, gdzie cytryna dojrzewa …
Pozdrawiam serdecznie
Ania B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz