Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

czwartek, 26 czerwca 2014

Czwarty dzień postu Daniela - Ania B.


Ania B. – Czwarty dzień postu Daniela

To niewiarygodne, ja prawie nie zauważam tego postu! Prawdę mówiąc ,to co jem teraz niewiele się różni od mojej codziennej diety. Po prostu z menu wyjechały kasze, mąki i cukier oraz tłuszcz, a cała reszta jest praworządna J. Mój organizm usprytnił się i poszedł sobie drogą na skróty, ponieważ chyba jednak nie jest zbyt dużo do sprzątania.  Po prostu nic mi nie dolega z wymienionych już bolączek danielowych – ale wszystko przede mną! Jeśli przyjdą – zaakceptuję! Może nie czuję się najsilniejsza (w końcu jem dużo mniej!), ale też nie chodzę głodna, a dzisiaj miałam takie dwie – trzy godziny, kiedy zastanawiałam się nad ominięciem  obiadu, co wiązałoby się z „nic niejedzeniem” przez resztę dnia, ponieważ kolacji nie jadam, czasem tylko jakiś owoc. Jednak porzuciłam te niecną myśl, obawiając się mojej tendencji do morzenia się –np.  przy głodówce mój organizm zamyka się nie tylko na posiłki, lecz nawet i na wodę. Taki jakiś dziwak – asceta totalny!  Przez cały dzień popijam sobie Pau D’Arco – pyszną herbatkę ziołową i w dodatku bardzo dobroczynną dla detoksykacji.

Ciało jest nadal bardzo lekkie, domaga się ruchu na świeżym powietrzu i otrzymuje go. Zauważyłam, że najlepiej będę się czuła przy wadze 3 – 4 kg mniej i waga spada sobie powolutku, a ja jej nie popędzam J. Daniel ma tę dobrą stronę, że jest procedurą bardzo inteligentną – zna potrzeby i możliwości organizmu i w razie zagrożenia, np. przekroczenia progu czy szybkości utraty wagi, natychmiast wysyła sygnał. W zeszłym roku otrzymałam go 35. dnia i natychmiast przerwałam post, co nie znaczy, że od razu rzuciłam się na ciastka i lody. Ten rodzaj postu „wychowuje” nasz apetyt, więc nie ma co na siłę zajadać niezbyt zdrowych słodyczy (robię sobie własne, domowe i wiem, z czego je robię). Prawdę mówiąc, w ciągu roku, który upłynął od zakończenia ostatniego postu,  w moim menu niewiele się zmieniło: dodałam tylko oliwę, dobre oleje, awokado i oliwki, słodkie i suszone owoce, kasze, trochę gruboziarnistego makaronu  i niektóre strączkowe. Zdrowa dieta jest dietą prostą, a ja chciałabym ją uprościć jeszcze bardziej – po prostu bez konieczności stania przy kuchni i celebrowania długiego i wielodaniowego posiłku. Ot! - sięgnąć po owoc, jakieś warzywko, schrupać orzeszki czy migdały, czasem coś kolorowego pokroić i wymieszać na sałatkę. Takie jedzenie pobudza wszystkie zmysły, nie obciąża organizmu i służy młodości, którą można zachować wbrew uporowi kalendarza znacznie dłużej niż wynika to „z rozdzielnika”.

Jednego tylko elementu brakuje mi do takiej diety: ciepłych promieni słońca, które wygrzewają owoce i warzywa  aż mruczące z zachwytu…   Mało jest tej atrakcji w tym roku, ale jednak czasem można się pogrzać w słoneczku i pomarzyć o ciepłych krajach, gdzie cytryna dojrzewa …

Pozdrawiam serdecznie

Ania B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz