Na pięć minut przed przebudzeniem...
Ostatnio bardzo często zdarza się tak, że gdy zaczynam się
rano wybudzać, odnoszę wrażenie, że od dłuższego już czasu intensywnie z kimś
rozmawiam. Wtedy, nie odrywając głowy od poduszki, nie zmieniając pozycji, kontynuuję
tę rozmowę. Z kim? Zwykle jest to mój wspaniały Opiekun i Przyjaciel – Wyższa Jaźń.
Dzisiejsza rozmowa dotyczyła tematu, który poruszyłam w swoim
ostatnim wpisie, o którym zresztą pisali Tomek i Emilka na FaceBooku. Nazwałabym ten
temat korektą lotu: Skoro już wiemy, że nawet przechodząc do wyższych poziomów
świadomości, nadal siedzimy w „matrioszce” kolejnych iluzji, możemy dokonać
radykalnego wyboru, rezygnując z długiej i zawiłej zapewne wędrówki po
wymiarach i poziomach, czyli udać się prosto do celu, tam gdzie jest nasz Dom,
z którego wszyscy wyszliśmy, by doświadczać, doświadczać, doświadczać.
O tym rozmawiałam w półśnie. A dalej słyszałam siebie
wypowiadającą takie słowa:
- No dobrze, od zawsze byłam rewolucjonistką i chciałam zmieniać
świat na lepsze. Jako Pracownik Światła widziałam dla siebie szansę, by
przyczynić się choć trochę do zmiany. Czytałam czyjąś wypowiedź na FB –
wątpliwość, czy można to wszystko zostawić samemu sobie, niech się zmaga i i
odejść do Domu? Czy nie jest to egoizm? – W końcu jest to porzucenie pewnego
planu, który zaczęliśmy realizować jako Pracownicy Światła.
WJ: Skoro otworzyłaś swoją świadomość na ten poziom i na tę
możliwość – masz prawo odejść.
Przecież wiesz,
jak jest z duszami, które wychodzą z ciała w chwili śmierci?
- No tak. Dusze świadome od razu po wyjściu z ciała widzą
tunel i wchodzą do niego. Inne błąkają się to tu, to tam, odwiedzają różne
miejsca, ludzi i albo nie dostrzegają, albo ignorują możliwość przejścia i
zakończenia swoich ziemskich spraw.
WJ: Sama widzisz, odchodzi ten, kto jest gotowy, inni
zostają... To jest rozwój, na tym on polega.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz