Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

wtorek, 9 października 2012

Wejść w Ciszę...



    ...Szary i zimny październikowy dzień. Zgęziała siedziałam przy komputerze, pogodzona z tym, że ta niedziela będzie się dłużyć i nużyć. Aż nagle - dzwonek telefonu i propozycja Bratniej Duszy: Chcę was porwać na godzinę do lasu modrzewiowego!
Po jakichś dwóch godzinach maszerowaliśmy szeroką leśną drogą. Nie wiedzieć czemu, cały czas chodziło mi po głowie, że ten modrzewiowy las jest dla mnie dzisiaj bardzo ważny i że bardzo, ale to bardzo chcę się w nim znaleźć.

Po drodze przywitał nas jako majordomus przepiękny żuk w czarno lśniącej zbroi, który przywarł na środku blado-złotego liścia dębowego.

Wreszcie-  skręt w prawo, w boczną drogę,,, i cisza... cisza tak uroczysta, pełna mocy, tajemnicza, że przystanęłam na chwilę przejęta czcią, jak u wrót do jakiegoś sanktuarium.


Drogę wyścielał kobierzec opadłych liści, po obu stronach zaś stały modrzewie o delikatnych gałązkach - jak dobrotliwi, ale surowi strażnicy.



W powietrzu unosił się gorzko-grzybowy zapach spadających liści, mokrego mchu i grzybów o lśniących od deszczu kapeluszach. 
Szliśmy w umiarkowanym tempie, rozmawiając od niechcenia, chociaz czułam, że w tym właśnie miejscu padają słowa, które były ważne i potrzebne. W tej rozmowie nie było nic zbędnego.

Las, jak na każdą żywą istotę przystało, wszedł w rezonans z naszymi słowami i myślami, bowiem to, co działo się w tle, było najpiękniejszym zabiegiem terapeutycznym, jaki kiedykolwiek w życiu otrzymałam. Przypuszczam zresztą, że nie tylko ja... Czułam, jakby ten las wyciągał ze mnie cały chaos, który jeszcze pozostał pomimo tylu dni wyciszenia i medytacji. Czułam, że On robi we mnie miejsce na coś, co mimo wszelkich pozorów, nie było moim udziałem od lat - na wielką, spontaniczną, bąbelkującą  radość. A wraz z tą radością, która nieśmiało zaczęła tańczyć w moim sercu, pojawiła się jasność myśli, precyzyjne określenie celów, poczucie bezpieczeństwa i pewność, co Drogi, którą wędruję. A Siostrzyczki brzozy stojące wokół polany, dopowiedziały swoje...


 
 
Tak oto znalazłam na nowo Radość i Drogę do Siebie w samym środku pochmurnego, zimnego jesiennego  dnia. Myślę, że tak się dzieje z nami wszystkimi, czego gorąco Wam życzę, z całego serca, Drodzy Pracownicy Światła. Namaste.
 
 
A Tobie, kochana Olinko, ślę najlepsze myśli, życzenia, promyki Światła, Mocy i Radości. Namaste, Droga Mistrzyni!
 
 


3 komentarze:

  1. Przepiękne refleksje Aniu, wzruszyłam się. Dziękuję kochana. W Miłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszenie,poruszenie tej jednej jedynej struny ♥ .... dziękuję Olinka Namaste Aniu

    OdpowiedzUsuń