Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

niedziela, 14 października 2012

Potęga tolerancji i akceptacji


 
Potęga tolerancji i akceptacji
W moim życiu często wracał do mnie ten motyw, sytuacja, w której bywałam raz po jednej, raz po drugiej stronie.   Gdybym przetłumaczyła tę sytuację na język obrazu, wyglądałaby ona mniej więcej tak:  Kaznodzieja/kapłan/nauczyciel/ ojciec – zmarszczona brew, podniesiony, namaszczony ton głosu wibrującego teatralnym oburzeniem i słowa, słowa ciężkie, słowa jak gromy z zagniewanych niebios, choć niewątpliwie podyktowane troską i dbałością o zachowanie wysokich norm wszelkiego rodzaju, spowodowanie stanu idealnego, dotarcie do rozumu i serca.  A nieco poniżej, naprzeciwko - skurczona sylwetka, spuszczona głowa i ten żal, żal pomieszany z gniewem, lęk, poczucie oburzenia    i niższości przelewające się w ciele i w sercu jak roztwór jakiegoś zjadliwego kwasu, który wyżera ostatnie resztki godności, szacunku do siebie, nawet odwagi.   Można pod ten schemat podpiąć różne osoby oraz inne sytuacje, każdy z nas ma swoje własne doświadczenia w tym zakresie i to zarówno z jednej, jak i drugiej strony tego wizerunku.

Dlaczego o tym piszę?  Tak się składa, że kiedy wchodzimy na ścieżkę rozwoju duchowego, znaczna część nas, przez całe lata czuje (czasem nieświadomie) potrzebę pracy nad wzorcem: „Wszystko musi być takie, jak ja chcę, po mojej myśli”.   W podtekście: „Ja pracuję nad swoim rozwojem, więc jestem OK., ale... oooo! Widzę, że  ty nie jesteś OK, (obniżasz wibracje), a ja na to nie mogę pozwolić (ponieważ cię kocham!)”.   Jest to wyjątkowo niszczycielski to wzorzec, z tej przyczyny, że daje nam przepustkę do pouczania innych, co i jak mają robić, oczywiście, wszystko to w imię wyższych zasad oraz naszych niewątpliwie prawych intencji.

Każdy z nas ma zapisany w sobie paradygmat postępowania według najwyższych wartości.  Wszyscy bowiem, bez wyjątków, jesteśmy iskrami Boskości, które wybrały dla swojego rozwoju, przygody oraz z samej ciekawości możność przeżywania rozmaitych, wielopoziomowych doświadczeń na tej pięknej planecie.   Każda z boskich, duchowych istot została wyposażona w starannie i z miłością przygotowany ramowy plan, według którego przeżyje swoją bieżącą egzystencji.  Są w nim zapisane typy doświadczeń, uczestnicy spektaklu życia, wyzwania, z którymi dusza powinna sobie poradzić, a jednymi z tych wyzwań są słabości, z którymi ma się zmierzyć.

 Być może, niektórzy z nas mają w sobie zapisany jakiś kod nauczania i wychowywania ex caetedra (czyli na modłę wykładowcy bądź kaznodziei), lecz możliwe, że przed nimi stoi lekcja uporania się z tą skłonnością. Może też być tak, że „wolno” im postępować w ten sposób, ponieważ zaplanowali, że dadzą komuś w tym życiu srogie lekcje, aby pomóc mu/jej odczuć na własnej skórze, jak wygląda z tej drugiej strony, kiedy jest się pouczanym w niekomfortowy sposób.

Zarówno jeden, jak i drugi  typ doświadczeń i reakcji został skrupulatnie przygotowany i zatwierdzony przez duchowych mentorów, aby dać duszom możliwość obustronnego zrozumienia, czym jest TOLERANCJA i AKCEPTACJA, których powinniśmy nauczyć się, jeśli mamy osiągnąć poziom kwalifikujący nas do Wzniesienia międzywymiarowego.  Obie te cechy są jednymi  z warunków do spełnienia, abyśmy pojęli, przyjęli do naszych serc  i wcielili w swoje życie Miłość Bezwarunkową.     Tu jest Klucz – uczymy się tej Miłości, na ogół z wielkim trudem, wcielenie po wcieleniu, otrzymując coraz trudniejsze sytuacje do przepracowania.

Czasy, w których żyjemy, okres transformacji osobowości, zalew energii z wyższych poziomów powoduje to, że nasz osobisty rozwój duchowy ulega znacznemu przyspieszeniu.  Wszystkie mroczne, twarde i gniewne aspekty naszej duszy wychodzą na światło dzienne i domagają się oświetlenia, przytulenia, uzdrowienia i uwolnienia.

Drastyczne sytuacje, które przydarzają się nam teraz częściej niż nawet kilka lat temu, są jak alarm z „przypominajką” włączony w komórce: Dziś masz sprawę do załatwienia!  Tą sprawą jest przyzwolenie na to, by każdy żył według swoich zasad i prowadził takie życie, jakie chce prowadzić, bez narzucania mu cudzych poglądów.  Tą sprawą jest poszanowanie dla poglądów, wierzeń, koloru skóry, statusu społecznego, gustów kulinarnych i nawet wad, przywar, słabości drugiego człowieka. Ta sprawą jest przede wszystkich tolerancja wobec siebie, akceptacja siebie takim, jakim się jest, pozwolenie sobie na przyznanie się przed samym sobą do tego, że nie jest się doskonałym, że nikt nie jest doskonały i dlatego nie wolno poprawiać i pouczać innych tak jak nam się w danej chwili podoba, ponieważ najczęściej,  pomimo „dobrych intencji” wywołujemy w duszy, z którą zeszliśmy w zgodzie na plan ziemski, negatywne emocje, myśli i  konieczność odreagowania.

W ten sposób tworzy się łańcuszek negatywnych emocji i zachowań, jak w tej historyjce o chłopczyku, którego ojciec surowo skarcił tuż przed pójściem do szkoły:  Chłopczyk założył tornister i trzaskając drzwiami wybiegł z domu, po drodze przewracając ze złością oparty o parkan rower listonosza. Listonosz , wyszedł z domu, gdzie dostarczył przekaz, widząc rozsypane w błocie koperty, kopnął  psa, który akurat się napatoczył i chciał obwąchać listy.  Pies skowycząc pobiegł przed siebie.  W tym czasie surowy tato wyrósł mu na drodze, idąc do sklepu.  Tato zawsze lubił psy, więc nachylił się, by pogłaskać zwierzaka, a ponieważ takie nieoczekiwane gesty są dla psa oznaką agresji, owo kudłate i nieświadome niczego stworzenie stało się „gorejącym mieczem sprawiedliwości”, gryząc pana tatę w nogę... Wiem, trochę naciągana ta historyjka! ... Ale tak mniej więcej wygląda ten mechanizm.

Kochani, jeśli jeszcze się z tym zmagamy, proszę siebie i was, powstrzymujmy się od nauczania (chyba że ktoś tego oczekuje), pouczania, ganienia.  Bądźmy jak te latarnie morskie – one po prostu stoją na wyspie lub na brzegu i świecą. Nie szukają nikogo, by go oświecać, nie pochylają się nad szukającymi drogi.  Kto ich potrzebuje, ten je znajdzie, bo światło przenika ciemność.

JESTEŚ PIĘKNĄ BOSKĄ ISTOTĄ, PRZEPEŁNIONĄ MIŁOŚCIĄ, KTÓRA NIE ZNA GRANIC. TWOJE ŚWIATŁO ROZŚWIECA MROKI TEGO PLANU I JAŚNIEJE WE WSZYStKICH WSZECHŚWIATACH I WYMIARACH.        POZWÓL MU ŚWIECIĆ JASNO, RADOŚNIE, DODAJĄC ODWAGI, WIARY WE WŁASNE SIŁY, ROZPRASZAJĄC MROKI I LĘKI.   POZWÓL SOBIE NA SZCZĘŚCIE WYRAŻANIA SWOJEJ MIŁOŚCI POPRZEZ AKCEPTACJĘ I TOLERANCJĘ .  Jak to powiedziano mądrze: bądź tą zmianą, której pragniesz w świecie.

Oddaję cześć  Boskim Iskrom Waszych Dusz, Mistrzowie. Namaste.

I gorąco proszę o wybaczenie, jeśli użyłam zbyt mentorskiego tonu.

Surya
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz