Kiedy odchodzimy od rzeczywistości tego życia, docieramy do miejsca, gdzie czujemy się przynaglani, aby zbadać, czy dobrze wypełniliśmy cele, jakie postawiliśmy sobie w umowie duszy. Owo rozpatrywanie sukcesów związanych z naszymi działaniami nie jest błyskawicznym przeglądem życia, jaki zdarza się, gdy przechodzimy po raz pierwszy. Jest to o wiele dłuższa i dużo intensywniejsza ocena. Powszechnie nazywa się ją „Sądem”. SaLuSa nawiązuje do tego pojęcia:
„Zapewniam was, że kiedy odchodzicie i powracacie do planów astralnych, jasno rozumiecie wszystkie aspekty swojego życia. Przyglądacie się swojemu życiu i może to być czas, kiedy zdajecie sobie sprawę z tego, że dobrze zrobiliście to, na czym skupiał się plan waszego życia. Wibracje ziemskie przytłumiają wasze zmysły i dopiero gdy wzrośniecie, możecie w pełni uchwycić cel życia na Ziemi” (1).
Bóg nie przewodniczy przeglądowi życia ze swojego Sędziowskiego Fotela, żaden Anioł nie waży duszy na wadze. Nic z tego tak dokładnie się nie wydarza. Natomiast my sami porównujemy dokonania swojego życia z tym, czego zamierzaliśmy dokonać.
Otrzymujemy pomoc, o ile życzymy sobie tego i potrzebujemy. Czasami jest to pojedynczy przewodnik, czasami grupa przewodników, osobiście lub jako wyczuwalni w pobliżu, pomagają nam w trudniejszych momentach.
Chciałbym dopuścić tu do głosu osobę, która rzeczywiście przeszła przez Sąd. Frances Banks była psychologiem i żyła w XX wieku. Część swego życia spędziła jako zakonnica. Oto jej krótka nota biograficzna:
Frances Banks „była kobieta wybitną, jeśli chodzi o przedsięwzięcia w wielu dziedzinach” oraz głęboko uduchowioną osobą. Przez 25 lat była siostrą w anglikańskiej społeczności w Południowej Ameryce, będąc w tym czasie przełożoną w colledge’u dla przyszłych nauczycieli.
Była autorką licznych książek na temat psychologii i dziedzin pokrewnych. Ostatecznie opuściła społeczność i w ciągu ostatnich ośmiu lat swojego życia, wraz z Helen Greaves pracowała duchowo i psychicznie. Dzięki tej ścisłej relacji, po swojej śmierci w roku 1962 Frances Banks mogła komunikować się „poprzez telepatię i natchnienie” z Helen Greaves, skutkiem czego powstał cykl zapisów, które zostały opublikowane pod tytułem: The Testimony of Light (Świadectwo Światła).
W zapisach z okresu dwóch lat jest relacja o jej doświadczeniu śmierci „… i o zmianie koncepcji życia, ….”. Jak pisze Helen Greaves: „Daje nam bezinteresownie swoją dalszą wiedzę o postępie duszy na wszystkich planach w drodze ku Boskości”. Książka ta jest klasycznym zapisem komunikacji ponad barierą śmierci (2).
Frances robi cudowną robotę, opisując swój Sąd oraz innych, nad którymi pracowała w astralnym szpitalu lub sanatorium przez pierwsze pięć lat po swoim przejściu. Niektórzy są udręczeni tym, co widzą; inni zaś zwolnieni są z tej udręki.
Lekcje, które ominęły Frances na Ziemi, stały się oczywiste, kiedy porównała plan swojego życia, z życiem, jakie prowadziła, poświęcając czas na przepracowanie swojej drogi przez badanie samej siebie. Zaczyna od opisu „dokumentów”, których używała podczas swego przeglądu. Jest to fascynująca wędrówka przez ten proces, ze szczegółami o najwyższej dokładności, najlepszy zapis ze wszystkich, z jakimi się zetknąłem w literaturze na temat życia po śmierci.
*************************
Nie wiadomo skąd, z głębin mojego umysłu przedarły się do mojej świadomości dwa „plany” Są one tak wyraźne, że mogę (dosłownie) wziąć je, zmaterializować i przestudiować. Jeden jest Idealną Koncepcją, z którą mój duch brawurowo poszedł w inkarnację. Ten drugi jest rezultatem jedynie częściowego zrozumienia Planu … faktycznie, życiem, jakie naprawdę przeżyłam.
Było to dla mnie wstrząs, jak i bardzo zbawienne doświadczenie, gdy odkryłam istnienie tych dwóch planów, tak skrajnie różnych. A nawet to wiele uczy, kiedy widzi się rezultaty…
Plany w pewnym sensie przypominają mapy, z kolorowymi miejscami, jasnymi i ciemnymi łatami i świecącymi ‘słoneczkami’ przy wyróżnieniach. Najpierw umysł spostrzega, że jest to porównanie i układa te plany obok siebie. Jest to pierwszy wstrząs; prawdziwe upokorzenie, kiedy odkrywasz, że zrobiłeś tak niewiele, podczas gdy mogłeś zrobić tak dużo; że poszedłeś w złą stronę, kiedy byłeś pewny, że postępujesz prawidłowo.
Podczas tego doświadczenia cały cykl czasu twojego życia rozpościera się przed tobą jak serie obrazków w kalejdoskopie. W czasie tego kryzysu wydaje ci się, że jesteś zupełnie sam. Ten Sąd należy do ciebie. Stoisz przed swym własnym stołem sędziowskim. Podejmujesz swoje decyzje. Sam siebie oskarżasz. Jesteś oskarżycielem, sędzią i ławą przysięgłych.
Oto dlaczego całkiem spora liczba dusz zostaje unieruchomiona w sanatorium. Obrazy im przedstawione były zbyt palące dla sumienia. Tak więc my staramy się pomagać im, lecz tylko wtedy, gdy dusze mają ‘wewnętrzne pragnienie’, aby uporządkować to, co było złe. Nie wiem, co się z nimi dzieje aż do czasu tej decyzji, lecz sądzę, że są ‘więźniami samych siebie’.
Natychmiast, kiedy są gotowi ponownie zmierzyć się z sobą, prowadzeni są do tych pięknych i pełnych spokoju domów. Tutaj Siostry poświęcają swoją miłość i myśli, swoje umiejętności i doświadczenie, aby pomagać tym ‘zbłąkanym’.
Następny etap tego podsumowania rozpoczyna się, kiedy dusza czuje się wystarczająco silna i uspokojona, by przyjąć życie ziemskie, runda po rundzie (że tak powiem). Wówczas ponownie do umysłu przychodzą plany, tyle że tym razem początek następuje od momentu opuszczenia ciała. Umysł pracuje powoli, ach! jak powoli!, cofając się przez doświadczenia ( nie wyznam, gdzie dotarłam podczas tej czynności!), lecz powiem wam, że teraz spostrzegacie, że nie jesteście już sami.
‘Ktoś’ jest obok ciebie. Czy jest to Naddusza, czy Wielki Pomocnik, jeszcze tego nie odkryłam. Tylko teraz, kiedy rozważasz, przepracowujesz, przechodzisz, tworzysz tabele i osądzasz, co zrobiłeś i dlaczego, i jakie były rezultaty (dobre lub złe), jesteś zaszczytnie ‘świadomy’, że ta wspaniała Istota jest obok ciebie, dodając ci sił, spokoju, ukojenia i pomagając w konstruktywnej krytyce. Jest to cudowne doświadczenie, choć czasami przypomina ono bronowanie. Lecz bardzo oczyszcza i daje nową nadzieję (3).
Ponownie studiowałam ‘Plan’ tych ostatnich lat w świetle nowego zrozumienia, z którym nauczyłam się przyglądać swej przeszłości. Anioł tego nowego podejścia, jakim jest głębsze zrozumienie, rozwijał się w moim umyśle, częściowo dzięki tej nowej wolności od wymagań ciała, emocji i nacisku innych na moją wolę; lecz po części dzięki mądrej radzie [drogich przyjaciół i doradców].
Czasami mamy tutaj konferencje ‘okrągłego stołu’ (raczej posiedzenie rady) i wówczas zadaję wszystkie pytania, które mnie zaprzątają – umysłom mądrzejszym niż mój. Zawsze otrzymuję w odpowiedzi pełne wyjaśnienie, mimo że czasami muszę przystosowywać znaczenie do mojego cząstkowego pojmowania.
Dzieje się to powoli. Robię powolne postępy (4).
Zmagałam się, pościłam, usilnie zabiegałam o to, aby o to, co już we mnie było - doskonałe i nieskończone. Jak większość z nas, będąc w ciele, przebywałam w iluzji; zagubiona w jej urokach. Szukałam Ducha, aby odkryć go w swoim wnętrzu, kiedy wszystkim, czego potrzebowałam był ‘odpoczynek w Bogu’. Duch zawsze był ze mną, niewidoczny ze względu na to, że fizyczny wzrok nie mógł go zobaczyć. Wielka tajemnica odnajdywania tego Ducha została ‘zdana’ na mnie.
Ja, która tęskniłam tak bardzo za dotykiem boskości, która poświęciłam swoje życie pracy religijnej, która czytałam żywoty świętych dla ich przykładu, która zagłębiałam się w dziedzinę psychologii, poznania pozazmysłowego oraz wszelkie fenomeny psychiczne, jak również w wiedzę okultystyczną, która odmówiłam sobie zwyczajnego, zmysłowego życia kobiety i matki, która szczerze starałam się przestrzegać zaleceń Mistrza, jakie podaje Nowy Testament, nie przyjęłam prostej Rzeczywistości tych słów: „Ja jestem z wami aż do skończenia świata”.
Nie byłam w stanie porzucić tego i pozwolić, by Duch mnie przeniknął. Kiedy teraz widzę swoje myśli, działania, aspiracje z tego punktu widzenia, zdaję sobie sprawę, że to wielkie napięcie moich usiłowań było moją zgubą i postawiło bariery na drodze do tego prawdziwego związku, za którym tęskniła moja dusza (5).
Wyglądało na to, że z wolna zagłębiam się we wszechobejmującej medytacji i kontemplacji, jakich nigdy przedtem nie znałam. Było to naprawdę cudowne.
W końcu wydawało mi się, że ‘przeszłam’ przez tę barierę, która poprzez cały czas mojego ziemskiego życia stała na mojej drodze (6).
Światło, Boskość, Rzeczywistość … wszystko-przenikająca świadomość … te mogłam zaakceptować. Dużo większy postęp dokonałby się dzięki „porzuceniu” wszystkich ludzkich wyobrażeń oraz pozwoleniu Duchowi, by przeniknął mnie. Odpręż się i pozwól, by Duch przepływał przez ciebie. Płyń na fali Ducha. Jest to wspaniała lekcja, której nauczyłam się tutaj, kiedy przyglądałam się swoim błędom.
Obecnie jestem ‘w Duchu’. … Nie jest to ‘przełom’ do Ducha, o którym kiedyś tak gładko rozprawiałam. Jest jedynie stopniowe przyjmowanie tej ilości lub etapów Ducha, jakie jest w stanie przyjąć otwierająca się dusza. Stopień otwarcia się, jak teraz przyznaję, musi być zarządzany na mocy Prawa Rozwoju, ponieważ Duch jest nieograniczony, tylko my jako naczynia regulujemy przepływ jego wchodzenia.
Jest to naprawdę zbawienna lekcja (7).
Z zadowoleniem medytuję nad błędami z przeszłości, aby zobaczyć, w jaki sposób mogą one pogodzić się ze Wzorem, jak również nauczyć się lekcji inkarnacji z opowieści tych, którzy przychodzą tu do nas. … To co najistotniejsze, pozostaje niezmienne. Rzeczy nieistotne powoli odpadają, a radość z Ducha pozostaje, jak i postrzeganie pokoju (8).
Ciągle na nowo przeglądam w umyśle możliwości, które miałam, kiedy byłam na Ziemi, swoje błędy i niepowodzenia ... I wciąż przyglądam się swoim jakże wielkim poświęceniom, przyznając, że większość z nich była, być może, naganna i mogły one być sterowane bez udziału mojego ludzkiego partaczenia (9).
Widzicie, jak działa to czyścowe doświadczenie? Zasadniczo nie zmieniamy się. Lecz krok za krokiem odsuwamy się od ziemskich pojęć ograniczeń, i postępujemy ku Światłu i Mądrości (10).
Ta podróż sama w sobie jest wystarczającą rekompensatą za wysiłki ziemskiej egzystencji i za emocje związane z sądem na temat działań w ramach tych wysiłków oraz moją indywidualną reakcję na nie, na ten osąd, który ja teraz wydaję (11).
Niektórzy z naszych pacjentów ‘zakleszczają się’. Jest to ten rodzaj mentalnej i duchowej ‘psychiatrii’, której mogę się podjąć, aby im pomóc. Częściowo z tego powodu zdecydowałam się pozostać tutaj [w sanatorium szpitalnym] – dla przestrzeni. Pozostanę tutaj tak długo, aż mój własny kierunek stanie się jasny (co do zarówno przeszłości, jak i możliwej przyszłości) i aż będę zdolna, by poprawić te miejsca w łańcuchu, które zawiodły.
Moje doświadczenia z ról nauczyciela, człowieka religijnego i psychologa oraz żarliwe poszukiwania w życiu duchowym są teraz wielką wartością. Mam pewne tło, na którym mogę coś nakreślić i a to mogłoby (i czasem tak jest) pomagać tym, którzy są zbyt nieśmiali lub wystraszeni, albo pełni poczucia winy, by wypełniać pracę [wyrok] wydany na siebie (12.)
Jest tutaj wielu takich, którzy ‘zakleszczyli się’ na swoim ‘pierwszym obrazie’. Tak więc my, (Siostry z tego Domu) staramy się połączyć z tymi wielkimi i nieść pomoc i siłę tym z tego ‘zakleszczonego’ poziomu (13).
Nasze metody pomagania im są stosowne do reakcji po pierwszym wstrząsie, jakim jest indywidualne badanie Planu swego ziemskiego życia. Ze zrozumieniem, bezgraniczną grzecznością i z pewnością bez napomykania o cenzurze, Siostry wyjaśniają, co to jest Sanatorium i jaki jest jego cel. Nowo przybyłym przedstawia się potem ideę rozszerzania postępu i zachęca się, aby uporządkowali to, co było złe w tym, co zrobili w ich ziemskim życiu, koncentrując swoje myśli na przebaczeniu i współczuciu (14).
Był tam pewien mężczyzna. Był brutalny i bardzo nieprzyjemny dla swojej żony i rodziny. Teraz jest zakleszczony. Spędził długi okres czasu według waszej ziemskiej miary (chociaż tutaj nie ma czasu w tym pojęciu), aż zawiesił się w swoim życiu, przywiązany do miejsc i ludzi, gdzie wykazywał swoje okrucieństwo i rozgoryczenie.
Obecnie jest tutaj i stara się pójść dalej, lecz film z jego życia przeraził go tak, że stał się całkowicie unieruchomiony (15).
Lecz teraz muszę opowiedzieć wam o cudownym doświadczeniu, które jest ‘podawane do wiadomości’ [chirurg, który stał się narkomanem pod presją swojej pracy] ze złym własnym osądem, oskarżeniem i wyrzutami sumienia. Wolno mi było uczestniczyć w tym doświadczeniu (16).
Nagle, bez żadnego wstępu niebieski widok [Sądu tego chirurga] zniknął, a na jego miejscu pojawił się ekran kinowy lub telewizyjny. Pojawiły się na nim obrazy. Nie nakładały się na siebie, jak w kinie, lecz wydawały się ‘wrastać’ w ekran, jakby z samego eteru. Obrazy te pojawiały się, a potem formowały.
Pokazywały chwile napięcia, momenty tryumfu, chwile porażek w ziemskim życiu doktora X. Widzieliśmy pacjentów, obserwowaliśmy go, gdy wydawał diagnozy, towarzyszyliśmy mu w drodze do teatru i byliśmy świadkami jego operacji, a kiedy obserwowaliśmy to wszystko, staliśmy się świadomi (jak i on), wielkiego Światła, które roztaczało się nad nim, kiedy pracował. …
Obrazy na ‘ekranie’ przesuwały się jeden za drugim. Zabrały nas do życia rodzin tych, u których Doktor przeprowadził z powodzeniem operacje. Widzieliśmy korzyść dla ludzkości, wyzdrowienie, powrót szczęścia, pożyteczne życie, które było wynikiem umiejętności tego człowieka. Nawet kiedy pracował pod wpływem narkotyków (jak powiedział), widzieliśmy rezultaty tego, czego on dokonywał.
Byłam bardziej niż wzruszona; Byłam jakby wyczerpana tym współczuciem i nowym zrozumieniem. Był tu człowiek, który stał przed własnym stołem sędziowskim, i była pokazana waga, ważąca jego uczynki, i ostateczne efekty jego służby. A kiedy pokazano nam biegłość i sukces, kiedy przywrócił wielkiego muzyka do zdrowia i sił, szale wagi zdawały się być w równowadze. T en muzyk (obecnie w Salach Muzyki w Sferach) mógł pójść dalej i opuścić ten świat jako bogatszy i bardziej wyniesiony dzięki swoim dokonaniom, ponieważ dodał swój udział do piękna, które przenika materializm ziemskiego myślenia, by oświecić, pełnym wspaniałości dźwiękiem te ciemności, w których tonie człowiek, i aby podnieść jego duszę w dziękczynieniu dla Stwórcy.
Kiedy film o jego życiu zniknął nam z oczu, Doktor zobaczył (chociaż ledwie mógł w to uwierzyć), że w istocie wykonał to, co na niego przypadało. Postępował zgodnie ze swoim Wzorem, przepracował swój Plan, nawet mimo że było coś nieczystego w jego postępowaniu.
Na koniec to zobaczył! Zrozumiał.
Jego wina leżała w słabym kontakcie duszy z osobowością, której dozwolono rozszerzyć się aż do zagrożenia kompletnym załamaniem. Lecz miał on to odpuszczone, zanim się to wydarzyło. Jego porażka polegała na tym, że odrzucił możliwość zagłębienia się w tego Wewnętrznego Boga, o którym wiedział, świadomego i pełnego czci skontaktowania się z Nim w innym czasie niż wtedy, kiedy była potrzebna jego umiejętność ‘Niebiańskiego Chirurga’. Światło było w nim i wokół niego, a on tego nie pojmował.
Gdybym powiedziała, że miał w oczach łzy, kiedy to odkrycie dotarło do niego, byłaby to częściowa prawda. Były to łzy jego duszy, łzy z powodu utraconych szans, lecz były to również łzy ulgi.
Naprawdę uczy mnie to, że nie powinniśmy osądzać na podstawie naszego cząstkowego zrozumienia. Ten człowiek porażki, jak się wydawało, osiągnął bardzo dużo. Był ‘kanałem Światła’, nawet wtedy, gdy starał się ignorować następstwa tego i pomimo faktu, że jego osobowość zatonęła w bagnie iluzji (17).
[Doktor] wyznaje, że przekonanie o tym, że poniósł w tym porażkę w tej rundzie, nawiedzało go w ostatnich latach jego ziemskiego czasu (18).
Przypisy
(1) SaLuSa, April 3, 2009, at http://www.treeofthegoldenlight.com/First_Contact/Channeled_Messages_by_Mike_Quinsey.htm
(2) http://www.quakerfellowshipforafterlifestudies.co.ukbibliography/08_mediums_and_sensitives.htm
(3) All quotes are from Frances Banks, Testimony of Light through medium Helen Greaves. London: Churches Fellowship for Psychical & Spiritual Studies, 1975; c1969. 34-5.
(4) 36-7.
(5) 102-3.
(6) 52.
(7) 103.
(8) 105.
(9) 37.
(10) 41.
(11) 125.
(12) 33.
(13) 35.
(14) 86.
(15) 36.
(16) 44.
(17) 45-6.
(18) 47.
Źródło: http://the2012scenario.com/spiritual-essays/
Tłumaczenie: Anna Bogusz-Dobrowolska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz