Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

wtorek, 15 stycznia 2013

Już czas, by dać wyraz tej miłości





    Zdjęcie: Jan Piotr Bogusz)




FENIKS PRZED LUSTREM (rozmowa z Moim Wyższym Ja)

JUŻ CZAS, BY DAĆ WYRAZ TEJ MIŁOŚCI…

- Witaj, Anno, widzę, że chyba nie było Ci łatwo osiągnąć dzisiaj względny spokój!

- To prawda! Zaakceptowałam scenariusz, jaki się wydarzył i nawet nie czułam się w jakiś szczególny sposób zawiedziona. A teraz, po kilku dniach czuję, że jednak jestem w jakiś sposób rozczarowana. Nawet nie z tego powodu, że 21 grudnia nie wydarzyło się nic spektakularnego, przecież liczyłam się z taką możliwością.

Chodzi mi o te niezliczone przekazy mówiące o tym, że TO nastąpi już niedługo, że świat się diametralnie zmieni, że Ciemni pojaśnieją albo odejdą, że program NESARA wyleczy nasze portfele i rozjaśni dni poprzedzające nasze przejście do 5. D, że pojawią się na Ziemi ONI – z nieba i z wnętrza Ziemi, aby nam pomóc albo chociażby cieszyć się wraz z nami … a tu nic, nic z tych rzeczy!

Czyżby ktoś sobie z nas żartował?

A może autorzy tych przekazów marzyli głośno?

Może programowano naszą świadomość zbiorową, licząc na to, że przy odpowiednim quantum pozytywnych myślokształtów wykreujemy przemianę?

A mogło też być tak, że chanellerzy byli bardziej twórcami niż przekazującymi?

Nie wiem, nie umiem sobie odpowiedzieć na te pytania. Przyznam Ci się, że czegoś tu nie rozumiem, a nie chcę traktować tej sytuacji jako okrutnego żartu jakichś niebiańskich mości! Bo w gruncie rzeczy czuję, że tak nie jest.

Ekscytacja opadła, energia także, my wszyscy, budowniczowie Transformacji popatrujemy na siebie nawzajem trochę jakby zażenowani, trochę zdezorientowani: Co dalej?

Zaczęły się „zwyczajne” dni. Ponownie urosły problemy odsuwane dotąd na plan dalszy jako muzyka odchodzącego czasu. Media dalej straszą, czym się da i epatują tandetnymi skandalami, ceny i płatności idą do góry (co za ironia!). Trzeba zadbać o codzienne sprawy, kupować jabłka i ziemniaki, chodzić do pracy i płacić rachunki….

- Anno, przecież sama wiesz, że większość nadawców i odbierających przekazy miała i ma czyste intencje, nie mają zamiaru zwodzić was, dawać fałszywej nadziei, wreszcie oszukać. Nie! To nie tak działa!   Pozwól, że coś Ci wyjaśnię: Przyczyną tego stanu jest Wasz linearny sposób postrzegania rzeczywistości, jedyny, jakim tu, na Ziemi 3 D dysponujecie.

Podam Ci przykład: Idziesz alejką parkową i jesz banana. Rzucasz niedbale skórkę, nie widząc w pobliżu kosza. Co może dziać się dalej?

- Ktoś może iść i poślizgnąć się?

- Oczywiście, i co dalej?

- Jakiś przechodzień zadzwoni po ambulans, ten człowiek wyląduje na pogotowiu lub ostrym dyżurze, złożą mu złamaną kość, zależnie od stopnia skomplikowania złamania albo zostanie w szpitalu, albo wróci do domu… Po sześciu tygodniach zdejmą mu gips, rehabilitacja, powrót do pracy, bóle w nodze podczas zmiany pogody itd. Może też być jeszcze inaczej... No nie, nie jem bananów na ulicy i nie rzucam skórek!

- Ha! Ha! Ha! A może jakieś inne warianty? Wracamy do początku: skórka leży w alejce…

- Przelatuje wrona, gawron, nie ważne, byle by to było odpowiednich gabarytów ptaszysko i chwyta skórkę w dziób, ale ponieważ  jest ona niejadalna, wypuszcza ją z dzioba nad wózeczkiem jakiegoś bobasa wiezionego na spacer przez mamusię. Strach, krzyk, mama zdziwiona skórką, która wyraźnie spadła z nieba. Dzieciaczek do końca dnia jest nerwowy, krzyczy i płacze. Zdenerwowana mama kłóci się z teściową, która ma jakieś zarzuty do synowej itd. Też można mnożyć możliwości.

- Masz wyobraźnię! No to wymyśl coś jeszcze!

- Ojej, chyba wiem, o co Ci chodzi! My, w naszym linearnym postrzeganiu musimy widzieć różne możliwe warianty rzeczywistości w jakiejś kolejności, jedno po drugim, dlatego najpierw wymieniłam jeden z możliwych wariant ze złamaną nogą (chociaż może ich być bardzo wiele), potem z berbeciem – może być podobnie, a potem już mi się nie chciało wymyślać innych, bo można tak bardzo długo, tylko po co? Natomiast ktoś z wyższych wymiarów postrzega wszystkie te warianty jednocześnie, wraz ze wszystkimi ich „obocznościami” – potencjałami – od chwili ich zaistnienia do końca.  TAM widzi się drzewo jednocześnie jako nasionko, sadzonkę, młodziutkie drzewo, coraz starsze a często i powalone wiatrem lub ścięte i w dodatku jednocześnie z kilku stron. Czy tak? (Potwierdzenie)

Czyli ci, którzy przekazywali nam zapowiedzi wydarzeń, widzieli wszystkie możliwości jak na dużym straganie, a nie mogąc powiedzieć nam o wszystkim, co widzą na tym straganie, wskazywali na pojedyncze aspekty, pojedyncze wydarzenia i podkreślali efekt finalny Transformacji, czyli przejście międzywymiarowe, ponieważ jest ono gdzieś tam - zawieszone jako wariant w przestrzeni na naszej linii czasowej. My tego pragniemy i przewidujemy to, podczas gdy oni je widzą i nie mają wątpliwości, że istnieje taka możliwość.

- Anno, to jest właściwa interpretacja. Jeśli posłuży Ci ona do poprawy nastroju, będzie wspaniale.  Wiem jednak, że ty masz już klucz do tajemnicy utrzymania optymizmu i siły ducha.

- Tak! Chcę Ci gorąco podziękować za Twoje podpowiedzi. Pomysł skupiania się przez cały czas na sercu jest cudowny, zupełnie inaczej odbieram teraz świat. Idę ulicą i patrzę na ludzi skupiona na sercu: jacyś milsi mi się wydają, bliżsi. Prawie czuję ich uczucia, ich problemy, widzę wyzwania, jakie stawia przed nimi życie. Mijani przechodnie też reagują na mnie inaczej. I nie tylko przechodnie. Rozmawiam z obcymi tak serdecznie, jakby to byli moi dobrzy znajomi. 

- To piękne, Anno. Chciałbym teraz zwrócić na coś Twoją uwagę: Czy zastanawiałaś się kiedyś, ile z Twojego serca, z Twojej miłości jesteś w stanie przekazać światu, i jak to robić?

- Ba! Cały czas myślę o tym, a teraz szczególnie, szukam „formuły na siebie” w tych realiach, jakie teraz są.

- Na pewno trzymałaś w ręku bryłkę bursztynu, kamyczek, przedmiot wytoczony z drewna, przelewałaś w dłoniach wodę morską lub rzeczną albo piasek….

- Tak, oczywiście. Nie raz.

- A czy zwróciłaś uwagę na doznania, jakie miałaś w tym czasie?

- Ciepło, mżenie energii, radość, to jest tak, jakby się było głaskanym, takie błogie doznanie… To jest miłość…

- Tak, Anno, to jest miłość, którą przeniknięte jest Wszystko, Co Jest. Czujemy ją w cieple złotej bryłki bursztynu, pulsuje w dłoniach z wnętrza kamienia, głaszcze delikatnie wnętrza naszych dłoni ciepłem drzewa wygrzanego słońcem.

- Ja też tak chcę! Chcę być tak właśnie, „wygrzana” i ogrzewająca!

Jesteś! Jesteś taka, jak i wszyscy ci, którzy chcą dać z siebie miłość. Dotyk miłości… można dotykać kogoś, obojętnie, ręką, słowem czy spojrzeniem - w roztargnieniu, bez poświęcania uwagi, bez zauważenia nawet, że ten ktoś jest. Ale można także spojrzeniem, dotykiem, głosem, uśmiechem przekazać tak wiele… Taka chwila staje się bardzo znacząca. A jeśli do tego dołączysz jakieś działania… To nie musi być nic wielkiego, czasem drobna pomoc, czasem tylko dobra intencja, wybranie opanowania emocji zamiast wybuchu emocji, wybranie przebaczenia zamiast noszenia w sobie urazy, czasem może to być włączenie się w sprawę o ogólnoświatowym wymiarze…

Energia zaprzęgnięta w dobrej sprawie narasta w tempie błyskawicznym, więc nie musisz się martwić o to, że zabraknie ci sił. Energia może być niespożyta. Odrzuć te trujące myśli o swoim wieku, o chorobach, deformacjach i starzeniu się, a przyjdzie taki czas, gdy ze zdziwieniem zauważysz, że żyjesz na tym coraz piękniejszym świecie już 108 lat i nigdzie ci się nie spieszy (w sensie wyprawy na drugą stronę). Komórki i tkanki ciała, gdy wypełnione są światłem, zwiększają swój metabolizm, przez co intensyfikują się procesy oczyszczania z toksyn, a ciało pozbawione toksyn, które uszkadzają zapisy genetyczne, praktycznie jest prawie niezniszczalne. Anno, starzenie się i choroby są bardziej w umyśle i sercu, niż w uwarunkowaniach fizycznych ciała.

-  Cudowne jest to, co mówisz, dziękuję, że mi o tym przypominasz. Myślę o Nowej Ziemi i o Człowieku Nowej Ery, ponieważ ta Nowa Era już jest, ale wraz z jej nadejściem rozpoczął się dla nas czas prawdziwego egzaminu z naszego człowieczeństwa, z naszej miłości do Gai, do siebie samych, jak i do innych dzieci Ziemi. Pięknie jest myśleć o sobie jako o istocie Światła tuż przed aktem Wzniesienia – to było takie wzniosłe i cudowne. Lecz widzę, że teraz nadszedł czas na sprawdzian i na budowę naszego świata i to na wszystkich poziomach.

Nadszedł czas, byśmy czynnie dali wyraz naszej miłości: budujemy sobie świat na miarę pragnień naszych serc. Świat, gdzie Niebo, Woda i Ziemia są czyste, dzieci bezpieczne i radosne, zwierzęta przyjazne i kochane, a oczy ludzi pełne są spokoju i szczęścia. W naszych staraniach, w naszej pracy rodzi się Nowy Człowiek, istota pełna godności, Światła i świadoma swojego Boskiego dziedzictwa.

To jest cel, a droga do niego wiedzie przez naszą świadomą, zorganizowaną pracę nad przemianą własnej świadomości, zbiorowej świadomości ludzkości, nad oczyszczaniem tej planety, w końcu nad tworzeniem nowego, przyjaznego człowiekowi środowiska, w którym czują się dobrze nasi przyjaciele ze świata roślinnego i zwierzęcego.

Przyznam Ci się, że niewiele jest przekazów, które czytam. Dla mnie skończył się czas na teorię, nawet, kiedy jest piękna. Chcę robić coś konkretnego, niekonieczne namacalnego, ale niech daje to wymierny efekt, znaczący dla ludzi i naszej planety. Zaproponowano mi udział w ciekawym przedsięwzięciu o bardzo szerokim zasięgu i dużej rozmaitości oddziaływań. Nazywa się ono Mandala Złotej Ery, i rzeczywiście, rozwój działań opiera się na energetyce mandali, dlatego wierzę w powodzenie tego pomysłu. Proszę, powiedz mi, co o tym sądzisz?

- Anno, co czujesz, gdy myślisz o tym przedsięwzięciu?

- Radość, wzrastającą siłę, zapał, ciekawość i trochę jakby dreszczyk emocji.

- Już sobie odpowiedziałaś, więc nie chyl się ku starzeniu się, ku umieraniu, tylko żyj!

Pamiętam taki wiersz Staffa, bardzo pasuje do mojej (i nie tylko mojej) sytuacji:

Budowałem na piasku
I zawaliło się.
Budowałem na skale
I zawaliło się.
Teraz budując, zacznę
Od dymu z komina.

 (L. Staff – Podwaliny)

Ten dym z komina to nasze marzenia, to idea naszego Nowego Świata: świata bezpiecznego i przyjaznego, gdzie nikt nie wstydzi się i nie cierpi z powodu swojej wrażliwości, gdzie człowiek człowiekowi przyjacielem, a miłość jest zjawiskiem tak powszechnym, że prawie się jej nie zauważa.

Ten świat zbudujemy krok po kroku, kierując się podszeptami naszych serc, w których zapewniliśmy ciepłą i bezpieczną przystań tym, którzy nas otaczają.

Takiego świata chcemy, Ojcze i Matko wszelkiego stworzenia, gdzie złoty puls naszych bijących serc łączy się i dostraja do serca Gai, do serca Matki Wszechświata.

Takiego świata chcemy, gdzie dzieci i rodzice mają spokojne oczy, pełne radości i ufności.

Gdzie w każdym miejscu jesteś jak w domu – bezpieczny, potrzebny i kochany.

Taki świat budujemy, on już jest w naszych sercach i w naszych umysłach. To się staje na naszych oczach: Duch wchodzi w materię a my czynnie dajemy wyraz swojej miłości, wprowadzając ją we wszystko, czego dotykamy…
Ojcze i Matko, wiemy, że jesteście z nami i dziękujemy Wam za Wasze Światło, Moc i Miłość.
 
 

 

 

 

- 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz