Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

niedziela, 10 lutego 2013

WYPALENIE ZAWODOWE - CHOROBA CYWILIZACYJNA



Wypalenie zawodowe, choroba cywilizacyjna





CZŁOWIEK NOWEJ ERY
 
Taki jest tytuł nowego cyklu i nowej kategorii na moim blogu. Temat ten jest sercem podyktowany, nie tylko z powodu moich osobistych doświadczeń zawodowych, ale również - współczucia dla osób dotkniętych chorobami współczesnej cywilizacji we wszystkich obszarach życia.
 
Niedawno rozmawiałam przez telefon z moją Przyjaciółką, którą poznałam kilkanaście lat temu. Była wtedy żywiołową, raźną, uśmiechniętą kobietą, o licznych umiejętnościach i talentach. Dawała sobie radę z licznymi obowiązkami pani domu, matki czworga dzieci, pracownika na etacie państwowym, a swoje urlopy i czas wolny poświęcała zajęciom o charakterze służby społecznej. Zawsze ją podziwiałam, jej energię, sposób radzenia sobie w sytuacjach konfliktowych, umiejętność szybkiej, rzetelnej pracy i jej dzielność, ten zawadiacki, ciepły uśmiech, którym czasem pokrywała uczucie przykrości.
 
Nasza ostatnia rozmowa napełniła mnie smutkiem i tym razem wyjątkowo przeszkadzała mi odległość tych 800 km, które nas dzieliły (mieszka na stałe w Niemczech) – tak bardzo chciałam ją przytulić do serca. Jej głos był matowy, mówiła równomiernie, dużo wolniej niż zwykle. Czuło się, że jest jakby powleczona smutkiem, potwornie zmęczona. Od kilku miesięcy leczyła syndrom wypalenia zawodowego.  Nie jeździła już do pracy, stosowała środki ziołowe (na szczęście ma wyrozumiałego psychiatrę) oraz psychoterapię w połączeniu z terapią zajęciową, starała się także nadal robić coś pożytecznego w ramach działalności społecznej. Nie było już w niej tej radości życia… Przygotowywana jest do renty inwalidzkiej…
 
Wypalenie zawodowe – syndrom epoki wysoko rozwiniętej cywilizacji, na którego przyczyny składają się: zerowe poszanowanie dla człowieka, jego potrzeb psychicznych i duchowych oraz składanie tych potrzeb w ofierze idolowi korporacyjnej komercjalizacji we wszystkich dziedzinach życia.
 
Syndrom ten otrzymał w Ameryce, w latach 70. XX wieku nazwę burnout, nadała mu ją profesor Christina Maslach z University of California w Berkeley, która zajęła się nim naukowo i jest współautorką książki  „The Truth about Burnout” (Prawda o wypaleniu).
 
W Japonii, kraju słynącym ze swoistego etosu pracy, zaczęto o tym zjawisku mówić głośno, gdy w 1969 roku 29-letni pracownik zatrudniony w prestiżowej gazecie zmarł nagle po wylewie krwi do mózgu. Powstało nawet określenie karoshi, co oznacza: śmierć z przepracowania.
 
Skala zjawiska jest bardzo duża, chociaż jak dotąd miarodajne badania przeprowadzono zaledwie w Stanach Zjednoczonych. W Polsce trudno jest o jakieś dane liczbowe, natomiast symptomy wypalenia stopniowo stają się zjawiskiem widocznym gołym okiem (i uchem), szczególnie w firmach założonych w naszym kraju przez zachodnie korporacje. Nie byłoby w tym nic złego, współpraca z zachodnimi pracodawcami może przynieść korzyść w postaci rozszerzenia ofert zatrudnienia na polskim rynku pracy. Rzecz w tym, że na ogół kadra menedżerska tych firm, zapatrzona w koncepcje logistyczne i cele strategiczne swoich zachodnich pryncypałów, jest silnie zmotywowana albo przejawia gorliwość „większą niż papież”, jeśli chodzi o dyktowanie tempa pracy, wzorce zarządzania, wydajności pracy oraz traktowanie zasobów ludzkich w sensie bezosobowym, bez wchodzenia w indywidualny kontakt z pracownikami. Pracowałam w korporacjach zachodnich oraz firmach, których polityka kadrowa i normy wydajności kopiowały wzorce korporacyjne i mogę z całą szczerością powiedzieć, że pracownik, czyli człowiek, na ogół był tam traktowany jak trybik w wielkiej maszynie. Jeśli się zużył lub choćby zaczynał szwankować, bez skrupułów zwalniano go, ponieważ zawsze na jego miejsce pojawiało się kilku jeśli nie kilkunastu chętnych do tej pracy.
 
Dlaczego pozwalamy naszym „chlebodawcom” na takie traktowanie? Dlaczego zgadzamy się na rolę szczurka biegającego w kołowrotku ogłupiających automatycznych czynności, bez możliwości wykazania się kreatywnością, czy – jak czasem bywa- zachowania podstaw uczciwości wobec odbiorcy tej pracy – klienta. Dlaczego grzecznie jeździmy na zabójcze dla naszych związków imprezy integracyjne i siedzimy po kilkanaście godzin w biurze, spoglądając z rzadka na zdjęcie naszej rodziny stojące na biurku? Gdzie podziała się godność istoty ludzkiej? Gdzie marzenia o spełnieniu się zawodowym, o dobrych relacjach ze współpracownikami, o radości i satysfakcji z wypełniania swoich obowiązków i cieszenia się efektami pracy. Dlaczego nie możemy cieszyć się pełnią życia rodzinnego po dniu pracy? Po tygodniu pracy?
 
Jakie są przyczyny tego, że skoro musimy pracować, powinniśmy zgadzać się na kompromisy z samym sobą?
 
 Składa się na to wiele czynników: przede wszystkim – wysokie bezrobocie, które czyni z nowo zatrudnionej osoby, kogoś kto prawie podejmuje pod nogi swego łaskawego chlebodawcę.
 
Drugą przyczyną są zbyt niskie dochody w rodzinach, wywołane chociażby dużym zadłużeniem kredytowym obywateli. Zadbały o to banki oraz inne instytucje finansowe, ponieważ odkąd stajemy się kredytobiorcami, przestajemy mieć wymagania, nie jesteśmy już dłużej Klientami, stajemy się dłużnikami, często do końca życia, a kiedy odejdziemy, nasze dzieci i rodzina mogą w spadku po nas otrzymać nasze zadłużenie, by kontynuować spłaty. Prawo na to pozwala!
 
Kolejną przyczyną bywają nasze wysokie oczekiwania finansowe, a często korporacje kuszą w ten sposób (szczególnie młodych ludzi, obiecując im niebotyczne zyski za solidną pracę). „Przemiał masy ludzkiej” jest w takich firmach także niebotyczny.
 
Czy mamy jakieś środki zaradcze? Wiadomo, nie zmienimy od razu wadliwych systemów kadrowych i logistycznych, nie spowodujemy rychłego naprawienia gospodarki, możemy jednak zrobić wiele we własnym zakresie, aby zapobiec zjawisku wypalenia zawodowego, a jeśli już zaobserwowaliśmy je u siebie lub naszych bliskich – zmniejszyć je i wyeliminować.
 
Najpierw krótka charakterystyka grup zawodowych, w których najczęściej następuje to zjawisko.
 
Na wypalenie zawodowe najbardziej narażone są osoby wykonujące zawody oparte na ścisłej współpracy z ludźmi, czyli m.in. nauczyciele, psycholodzy, pracownicy socjalni, lekarze, policjanci, przedstawiciele handlowi, konsultanci reklamowi, tele-marketerzy, maklerzy giełdowi,  pracownicy biur obsługi klienta, sprzedawcy i doradcy.
 
Od jakich czynników zależy podatność na wypalenie zawodowe?
 
Głownie decyduje o tym nasz typ osobowości. Najbardziej narażone są osoby, które są ukierunkowane na uzależnianie się od otoczenia (jego opinii, jego pomocy). Jest to wynik ich niskiej samooceny oraz przekonania, że to, co robią oni jest w jakiś sposób „gorsze” od tego, co robią inni, więc oczekują od innych pomocy w rozwiązaniu ich problemów. Do grupy zwiększonego ryzyka należą także osoby, które są nastawione na rywalizację za wszelką cenę. Te nie przebierają w środkach, by zrobić karierę, wybić się, być zauważonym przez szefa/szefów. Nie liczą się z zespołem, ponieważ idą po trupach, angażując całą swoją energię i czas w osiągnięcie sukcesu. Jednakże po jakimś czasie ciało, nerwy i umysł w końcu mówią stop!
 
Jakie są bezpośrednie przyczyny wypalenia?
 
Przede wszystkim - nadmierne obciążenie pracą – pracownik wykonuje więcej zadań, niż jest w stanie.
 
Drugą przyczyną może być niemożność samodzielnego podejmowania decyzji przez pracownika oraz brak kontroli nad dalszym procesem wdrażania efektów jego pracy. Konieczność konsultowania z szefami każdej sprawy jest nie tylko frustrująca, lecz i wyczerpująca psychicznie.
 
Ważną przyczyną jest konieczność tłumienia emocji bez możliwości odreagowania ich w życiu pozazawodowym lub sytuacja, gdy wylewanie frustracji na członków rodziny powoduje pogorszenie relacji rodzinnych, przez co dom przestaje być miejscem wytchnienia i regeneracji, dostarczając nowych powodów do negatywnych emocji.
 

Bardzo istotnym czynnikiem przysparzającym powodów do wypalenia jest niesprawiedliwe traktowanie pracowników przez szefa/szefów, którzy nie wdają się w szczegóły, do wszystkich przykładając jedną miarę.
 
Duży wpływ ma tzw. syndrom wilczego stada – jeśli chodzi o relacje w zespole pracowniczym. Pracownik wie o tym, że nie tylko nie może liczyć na pomoc w trudnej sytuacji, lecz także zdaje sobie sprawę z tego, że większość zespołu tylko czeka na jego fałszywy krok.
 
Bardzo silną traumą jest fakt niedopasowania wewnętrznych wartości i zasad postępowania do tych, które są priorytetem postępowania w firmie.
 
Na koniec - najistotniejszą podstawę dla wypalenia zawodowego stwarza… nasz zapał, wysoka motywacja do pracy, chęć wykazania się, ambicja, zaangażowanie, oddanie pracy… To proste: skoro coś się wypala, to znaczy, że przedtem się paliło…
 
Poniżej jest tabelka, która pomoże Ci określić, czy jesteś na progu wypalenia zawodowego lub czy już w pełni można zakwalifikować Cię do grupy pracowników wypalonych zawodowo. Jeśli na więcej niż połowę tych pytań odpowiesz twierdząco, masz powód, by intensywnie zająć się rozwiązaniem tej kwestii.
 
  • Myślenie o obowiązkach w pracy bardzo mnie stresuje.
  • Czuję, że jestem przepracowany.
  • Zadania w pracy wyczerpują mnie fizycznie.
  • Nie mam motywacji do pracy.
  • Moje wyniki stale się pogarszają.
  • Wydaje mi się, że to, co robię jest bezcelowe.
  • Po dniu pracy czuję spadek energii.
  • Wydaje mi się, że mam za dużo obowiązków.
  • Trudno jest mi się zmobilizować do wykonywania zadań w pracy.
  • Denerwują mnie na pozór nieistotne, błahe rzeczy, takie, które do niedawna były mi obojętne.
  • Coraz częściej przejawiam niepokojące stany emocjonalne.  
  • Coraz gorzej radzę sobie z czasem wolnym.
  • Mam problemy z zaśnięciem, budzę się często w nocy bez wyraźnej przyczyny.
  • Moi współpracownicy mnie irytują.
  • Mam przykre objawy somatyczne: bóle serca, duszność, bezsenność, bóle głowy, nerwowość.
  • Moich szefów nie obchodzi samopoczucie i komfort pracowników.
  • Lekceważę swoich współpracowników, pracowników i klientów.
  • Coraz częściej charakteryzuje moje postępowanie postawa cyniczna. 
Jeśli należysz do grupy ryzyka, powinieneś podjąć pewne działania:
 
Przede wszystkim zastanów się, czy praca, którą wykonujesz, kiedykolwiek dawała Ci satysfakcję, czy ją lubiłeś, czy byłeś zaangażowany i oddany temu, co robiłeś.
 
Może się okazać, że tak naprawdę nigdy nie odnalazłeś się w swojej pracy, słowem źle dobrałeś pracę do profilu swojej osobowości, zainteresowań, oczekiwań. Podejmij więc starania o zmianę, czy o inne stanowisko w tej samej firmie lub poszukaj sobie innego zajęcia, nawet gdyby miałoby to być poprzedzone uprzednim pozyskaniem nowych umiejętności, zgodnych z Twoimi zainteresowaniami.
 
Postaraj się o większą aktywność fizyczną – dla odreagowania stresu, nie rozwiąże to problemu, podobnie jak oddawanie się jakiemuś hobby, ale pozwoli Twojemu organizmowi i psychice „złapać oddech”.
 
Żeby pokonać wypalenie zawodowe, trzeba dokonać zmian w miejscu, gdzie występuje problem, czyli w miejscu pracy – radzi dr Sylwiusz Retowski, psycholog organizacji ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Nie doradza on cięcia w postaci porzucenia pracy, co jest według niego ostatecznym środkiem zaradczym. Jego zdaniem najlepiej skupić się na analizie czynników, które sprzyjają wypaleniu i szukaniu możliwości wprowadzenia konstruktywnych zmian. Pomocne może okazać się branie lżejszych projektów, zmiana działu lub chociaż częściowa zmiana obowiązków. Na tym etapie nie obędzie się bez poproszenia szefa o pomoc. Co więcej, nawet wskazane jest, żeby firma wspierała pracownika w tych działaniach.
 
S. Retowski podaje przykład, kiedy do szpitala, w którym większość pracowników przejawiała syndrom wypalenia, zawitała grupa psychologów i speców od zarządzania. Zorganizowano również warsztaty psychologiczne, na temat, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. W krótkim czasie poprawiła się logistyka, relacje pomiędzy pracownikami oraz na linii: pracownik – szef, a co idzie za tym, obniżyły się koszty emocjonalne pracy, dzięki czemu zespół był w stanie bardziej efektywnie wykonywać swoje obowiązki. Wydaje mi się, że takie grupy powinny zawiązywać się w każdym mieście, a także w mniejszych miejscowościach. Koszty wypalenia pracowników są chyba jednak wyższe niż koszty takich działań.
 
Byłaby to dobra okazja, by w podobnym duchu tworzyć warsztaty dla menagerów, spróbować stworzyć w pracy nowy model zarządzania, oparty o szacunek dla człowieka, zrozumienie jego potrzeb i umiejętne kierowanie jego pracą, w świadomości, że zadowolony pracownik, to pracownik wydajny i kreatywny. Ten temat jest rozległy, więc powrócę jeszcze do niego.
 
Myślę, że te dwie sprawy: wsparcie dla firm w zarządzaniu oraz wsparcie przy pomocy warsztatów relacji wzajemnych, organizowanych w zespołach pracowniczych, a także kształtowanie u menagerów nowych priorytetów kierowania pracownikami może stopniowo (bo raczej długi może być ten proces) przyczynić się do korzystnych zmian w ukształtowaniu etosu pracy opartego na nowych, bardziej humanitarnych zasadach.  Anna Bogusz
 
W pracy wykorzystałam zamieszczone w Internecie materiały następujących autorów: Marta Piątkowska, Ewa Łątka, Sylwiusz Retowski.

 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz