Wspiera Cię Niebo i Ziemia.


Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

wtorek, 4 grudnia 2012

Na 5 minut przed przebudzeniem ... Granica Światła


 
 
Na 5 minut przed przebudzeniem... Granica Światła


To dziwne... wczoraj „dosypiałam” sobie w szarym świetle wstającego dnia, gdy znienacka przypłynął do mnie ten obraz sprzed jakichś 3 – 4 lat: Idę zaśnieżoną drogą w okolicy mojego domu, jest wieczór, światło przydrożnych latarni odbija się w kryształkach drobnego śniegu powoli spadającego na lekko lśniącą nawierzchnię drogi. Światło jest ciepłe i złociste, wokoło panuje uroczysta cisza. Jest tak świetliście i złociście, że nie czuję poszczypywania lekkiego mrozku, który czai się w pobliżu, czekając na swoją porę...

Idę w tym świetle i cieszę się, że w końcu założyli te latarnie, ponieważ mogę przedłużyć swój spacer z psem po jasno oświetlonej drodze.  Rozkoszuję się tą pełną ciepła jasnością             i dochodzę do skrzyżowania dwóch dróg. Na wprost mnie – dalszy odcinek, mroczny i ryzykowny w ciemności, bo śliski, a przed skrzyżowaniem stoi ostatnia latarnia. Miałam zawracać i zawołałam moją sunię, ale ona zanurkowała w ciemność, więc ruszyłam do przodu, stwierdzając, że latarnia daje jeszcze dość światła, bym widziała drogę przez sobą. Sunia pojawiła się przy moim boku, ale ja szłam dalej, ufna w to, że ciągle jeszcze widzę i mam wystarczająco dużo światła, by spokojnie iść dalej.
- A co tam, pójdę dalej i dojdę do tej gładkiej drogi przez pola, przecież oczy przyzwyczają się do ciemności! – pomyślałam sobie, tyle że tę myśl zakończyłam już w parterze, zdziwiona, czemuż to moje oczy znalazły się tak blisko nawierzchni drogi.

Akurat z przeciwnej strony szedł jakiś mężczyzna i podał mi rękę, ponieważ potłukłam się tak mocno, że trudno mi było wstać.

Dziękuję panu bardzo – wykrztusiłam – kiedy już pewnie stałam na nogach – zapędziłam się z psem, myślałam, że dam radę bez światła, ale tu jest rzeczywiście bardzo ciemno...

Mężczyzna spojrzał tam, skąd przyszłam i skąd dobiegało słabe mżenie światła ostatniej latarni, i jakimś szczególnym głosem powiedział: Trzeba wiedzieć, kiedy zawrócić, po co brnąć dalej...

Zastanawiam się, dlaczego przyszło do mnie to wspomnienie...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz