GALERIA ŚWIATŁA to miejsce dla nas, Pracowników Światła. Każdy z nas wyposażony został w talenty i zdolności, kóre cieszą i rozwijają serca innych, sięgają do sedna rzeczywistości, odkrywając jej ponadczasowy wymiar, a wszystko to, co robimy, jest wyrażeniem Piękna, Harmonii i Rytmu, którymi przemawia do nas melodia Wszechświata.
Obrazy Barbary Glombik
Ze swoją Przyjaciółką, Basia jest w rudym sweterku.
Dzisiaj otwieramy podwoje naszej Galerii Światła, aby
powitać i przedstawić Wam Basię Glombik. Basia jest absolutna amatorką, od razu
przyznaje się do tego, że nie kończyła żadnych szkół plastycznych.
Mówi, że malowanie jest dla niej rodzajem medytacji, dzięki czemu scala się ze swoim wnętrzem.
Mówi, że malowanie jest dla niej rodzajem medytacji, dzięki czemu scala się ze swoim wnętrzem.
Kiedy maluje, zawsze odnajduje w sobie ukojenie, radość, pokój i wszystko to, co w każdym z nas tworzy
nasze najpiękniejsze Ja.
Bywa tak, że zabierając się za obraz zupełnie nie wie, co powstanie. Czasem pozwala jedynie, by TO płynęło. Przyznaje, że sama jest zaskoczona efektami. Kolory są dla Basi niezwykle istotne i zawsze takimi były, jakby na przekór jej potężnej wadzie wzroku. Od niedawna zaczęła odczuwać energie w postaci barw, a to uczyniło jej pasję jeszcze bardziej fascynującą.
Basia ma jedno jeszcze hobby, kocha gotować, dlatego ma swojego bloga, trochę kulinarnego, trochę jej własnego, jak mówi - Bafkowego. Bo gotowanie jest dla Basi także rodzajem malowania, lecz przy pomocy zapachu i smaku.
A co jest najważniejsze w życiu Basi? Miłość, która jest wolnością. To ona jest siła napędową wszystkiego.
Bywa tak, że zabierając się za obraz zupełnie nie wie, co powstanie. Czasem pozwala jedynie, by TO płynęło. Przyznaje, że sama jest zaskoczona efektami. Kolory są dla Basi niezwykle istotne i zawsze takimi były, jakby na przekór jej potężnej wadzie wzroku. Od niedawna zaczęła odczuwać energie w postaci barw, a to uczyniło jej pasję jeszcze bardziej fascynującą.
Basia ma jedno jeszcze hobby, kocha gotować, dlatego ma swojego bloga, trochę kulinarnego, trochę jej własnego, jak mówi - Bafkowego. Bo gotowanie jest dla Basi także rodzajem malowania, lecz przy pomocy zapachu i smaku.
A co jest najważniejsze w życiu Basi? Miłość, która jest wolnością. To ona jest siła napędową wszystkiego.
Kiedy poprosiłam Bafcię o komentarze do swoich obrazów, chyba
w pierwszym momencie była trochę zakłopotana, nie wiedząc, co mi odpisać.
Niektóre obrazy powstały pod wpływem autentycznych obrazów (wizji), jakie
zobaczyła w sobie. Inne były jedynie wyśpiewaniem komuś jej wdzięczności.
Niektóre zainspirowała muzyka, a jeszcze inne - sny.
Obraz "Ptasia dyskusja" powstał do wiersza Krzysztofa.
Dla Basi osobiście najważniejszy jest ten ostatni obraz. Bo jest to obraz przy malowaniu którego, jak to określa: stało się w niej coś bardzo istotnego. Kiedy go malowała, nie miała pojęcia, co wyjdzie, malowanie dosłownie porwało ją, a to, co rządziło jej pędzlem było od niej silniejsze. Efekt przerósł jej oczekiwania...
Obraz "Ptasia dyskusja" powstał do wiersza Krzysztofa.
Dla Basi osobiście najważniejszy jest ten ostatni obraz. Bo jest to obraz przy malowaniu którego, jak to określa: stało się w niej coś bardzo istotnego. Kiedy go malowała, nie miała pojęcia, co wyjdzie, malowanie dosłownie porwało ją, a to, co rządziło jej pędzlem było od niej silniejsze. Efekt przerósł jej oczekiwania...
Ale udzielmy głosu jej twórczości i posłuchajmy, co ma do powiedzenia na temat swoich prac. A są to rzeczy bardzo ciekawe...
Co we mnie drga...
Bez tytułu
Ten drugi obraz niezbyt przeze mnie lubiany też symbolizuje mnie. Tylko właśnie tę ciemniejszą strone. To wlasnie ta ja, kiedy nie dbam o swoje ja. To ta ja, kiedy znaczenie maja znowu problemy, oczekiwania, niespelnione pragnienia, frustracja. To ta ja, kiedy targaja mna watpliwosci. Kiedy zbyt wiele zewnetrznych rzeczy trzyma mnie w tym stanie, ktory nie pozwala zyc naprawde. To smutny obraz, bo jest symbolem smutnej rzeczywistosci. Ale nic nie jest stale. Spirala symbolizuje dla mnie ruch. Wibracje. Zmiany. Energie, ktora moge przetworzyc. Ode mnie zalezy tylko, jak.
Kontakt
Obraz namalowalam w czasie ostatnich swiat (w roku 2011).
To tam na niebie co wyglada troche jak grzyby, to oczywiscie nie grzyby. To miasto tam na dole to moje miasto. Troche koslawe wyszly te wiezowce, ale to akurat ma najmniejsze znaczenie.
Akryl na plotnie 50 x 70 cm.
Mirolandia
Obraz, ktory dedykuje Mirze. Z podziekowaniami za wszystkie cieple energie jakie mi wysyla. Za cierpliwe tlumaczenie rzeczy dla mnie malo zrozumialych, za lagodnosc, ktora pomaga mi odkryc swoja wlasna i za wspaniala i delikatna motywacje.
Akryl na plotnie 50 x 70 cm.
Leśny portal
Czy można współdzielić jeden sen? Okazuje się, że tak... Magia jest w nas.
Dla tych, ktorzy sa ciekawi. Ja naprawde widzialam to drzewo. W jednym ze snow. W bardzo waznym dla mnie snie. We snie od ktorego zaczela sie moja wewnatrzna przemiana. A wlasciwie przemiana byla juz predzej, ale od wtedy nabrala zaskakujacego tempa.
Para anielskich skrzydeł
Pewnego dnia mialam taki sen - nie sen, wizje - nie wizje. Bo nie byl to ani sen, ani wizja. Dokladnie zobaczylam taki wlasnie obraz:
Stoimy nad brzegiem szafirowego jeziora. Nad nami szafirowe niebo. Na niebie wielkie szafirowe slonce. Sl...once dwuwarstwowe, swiecace nie na zloto, ale srebrno. Slonce, w ktore mozna spogladac bez mruzenia oczu. Cos wisi w powietrzu. Tesknota.
Oboje jestesmy piekni. Oboje na swoj sposob doskonali. Ale... wciaz nie mozemy poleciec tam, dokad wzywa nas nasza dusza. Wciaz nie mozemy poleciec do slonca.
Mam tylko jedno skrzydlo. I on ma jedynie jedno skrzydlo.
Tesknota...
Nagle wiem. I wiem, ze on rowniez wie. Nie trzeba trwonic slow. Jedno spojrzenie. Przytulam go. On przytula mnie.
Nasze serca bija jednym rytmem.
Razem mamy pare skrzydel. Pieknych skrzydel. Teraz mozemy sie wzniesc. Poleciec w strone slonca.
Kazdy z nas jest aniolem. Tylko na razie posiadamy po jednym skrzydle. Gdy przytulimy do serca drugiego czlowieka wtedy razem mamy dwoje skrzydel. I mozemy naprawde sie wznosic.
To taka przenosnia.
Milosc jest kluczem do wzniesienia.
Stoimy nad brzegiem szafirowego jeziora. Nad nami szafirowe niebo. Na niebie wielkie szafirowe slonce. Sl...once dwuwarstwowe, swiecace nie na zloto, ale srebrno. Slonce, w ktore mozna spogladac bez mruzenia oczu. Cos wisi w powietrzu. Tesknota.
Oboje jestesmy piekni. Oboje na swoj sposob doskonali. Ale... wciaz nie mozemy poleciec tam, dokad wzywa nas nasza dusza. Wciaz nie mozemy poleciec do slonca.
Mam tylko jedno skrzydlo. I on ma jedynie jedno skrzydlo.
Tesknota...
Nagle wiem. I wiem, ze on rowniez wie. Nie trzeba trwonic slow. Jedno spojrzenie. Przytulam go. On przytula mnie.
Nasze serca bija jednym rytmem.
Razem mamy pare skrzydel. Pieknych skrzydel. Teraz mozemy sie wzniesc. Poleciec w strone slonca.
Kazdy z nas jest aniolem. Tylko na razie posiadamy po jednym skrzydle. Gdy przytulimy do serca drugiego czlowieka wtedy razem mamy dwoje skrzydel. I mozemy naprawde sie wznosic.
To taka przenosnia.
Milosc jest kluczem do wzniesienia.
The Lion Sleeps Tonight
Sama radość
Stokrotka plazmatyczna
Wizja byla taka:
Widze jakby planete, ktora jest jakby zamrozona. To znaczy wszystko ma kolor jasnego zimnego niebieskiego. Powierzchnia planety i powietrze. Nic tam nie ma, tylko taka wielka pustka. Niby. Zblizenie. Widze ze na takim pustkowiu rosnie malenki kwiatuszek. Wyglada jak taka bardzo niepozorna stokrotka. Tylko liscie zamiast zielone ma fioletowe. A kwiatuszek tez
jakby w barwach jasneg...o fioletu. Rosnie sobie na tej zamrozonej planecie. Malutka, niepozorna. Znowu mam jakby przyblizenie w tej wizji. Widze jakby przekroj planety. I wtedy cos niesamowitego widze. Ten kwiatuszek ma olbrzymie korzenie, ktore siegaja gleboko do wnetrza planety. Rozrastaja sie poteznie na boki, sa silne, sa jakby zywe. Lekko sie poruszaja w takiej jakby lawie planety.
Od lewej strony do kwiatuszka na powierzchni zbliza sie jakis dziwny stor. Nie wiem co to jest. Wyglada jak wlochate kosmate dziwne cos. Ni to pajak, ni to gwiazda. Pelznie tak na ziemi probujac sie dostac do tego kwiatuszka. Mam wrazenie ze chce mu zrobic krzywde. Nie wiem, ale nie podoba mi sie ten wlochaty-pajak-gremlin-czy co to jest. Jest wciaz daleko od stokrotki, zakrada sie do niej. I nagle tuz pod nim, z
ziemi wyskakuje blyskawicznie jeden z korzeni tego malenkiego kwiatuszka. Ten korzen na koncu ma jakby szpon. I tym pazurrem tym szponem przebija tego pajaka-gremlina-czy co to jest. Pajak znika. Korzen chowa sie na powrot pod powierzchnie. Stokrotka malutka, niepozorna wciaz sobie rosnie. Nienaruszona. Cala. Niedostepna.
Na koncu zauwazam wokol niej znowu cos w ksztalcie torusa. Wyglada jakby byl z mgly. To wyglada tak, jakby tworzyl wokol stokrotki cos w rodzaju klosza.
Widze jakby planete, ktora jest jakby zamrozona. To znaczy wszystko ma kolor jasnego zimnego niebieskiego. Powierzchnia planety i powietrze. Nic tam nie ma, tylko taka wielka pustka. Niby. Zblizenie. Widze ze na takim pustkowiu rosnie malenki kwiatuszek. Wyglada jak taka bardzo niepozorna stokrotka. Tylko liscie zamiast zielone ma fioletowe. A kwiatuszek tez
jakby w barwach jasneg...o fioletu. Rosnie sobie na tej zamrozonej planecie. Malutka, niepozorna. Znowu mam jakby przyblizenie w tej wizji. Widze jakby przekroj planety. I wtedy cos niesamowitego widze. Ten kwiatuszek ma olbrzymie korzenie, ktore siegaja gleboko do wnetrza planety. Rozrastaja sie poteznie na boki, sa silne, sa jakby zywe. Lekko sie poruszaja w takiej jakby lawie planety.
Od lewej strony do kwiatuszka na powierzchni zbliza sie jakis dziwny stor. Nie wiem co to jest. Wyglada jak wlochate kosmate dziwne cos. Ni to pajak, ni to gwiazda. Pelznie tak na ziemi probujac sie dostac do tego kwiatuszka. Mam wrazenie ze chce mu zrobic krzywde. Nie wiem, ale nie podoba mi sie ten wlochaty-pajak-gremlin-czy
ziemi wyskakuje blyskawicznie jeden z korzeni tego malenkiego kwiatuszka. Ten korzen na koncu ma jakby szpon. I tym pazurrem tym szponem przebija tego pajaka-gremlina-czy co to jest. Pajak znika. Korzen chowa sie na powrot pod powierzchnie. Stokrotka malutka, niepozorna wciaz sobie rosnie. Nienaruszona. Cala. Niedostepna.
Na koncu zauwazam wokol niej znowu cos w ksztalcie torusa. Wyglada jakby byl z mgly. To wyglada tak, jakby tworzyl wokol stokrotki cos w rodzaju klosza.
Amarantowy wojownik
(Akryl na plotnie 50 x 70 cm)
Nie jest taki, jak bym chciala zeby byl. Nie potrafie uchwycic tej sily, tego zdecydowania, tej lekkosci. Widzialam to w sobie. Widzialam bardzo wyraznie. Bialy tygrys, spacerujacy wewnatrz amarantowego torusa. Spogladalam w niebieskie oczy.
Ujrzalam Wojownika.
Nie potrafie uchwycic pedzlem tej sily. Ale wspomnienie pozostanie. Na zawsze.
Ptasia dyskusja
Akryl na plotnie 50 x 70 cm
Do namalowania obrazu zainspirowal mnie tym razem napisany przez Krzysztofa www.kysiulach.pinger.pl wiersz.
Nigdy predzej tak nie mialam, bym przeczytala wiersz i doslownie od razu pojawilo sie... silne pragnienie namalowania go. Krzychu mnie widocznie zaczarowal.
*Ptasia Dyskusja*
Dyskutował ptak na drzewie,
o cudownym ptasim śpiewie.
Wtem dyskusję wiatr usłyszał
gałęziami zakołysał.
Jak to ptaku tak wypada,
stroszyć Dziubek do sąsiada.
Twój śpiew piękny, nie zaprzeczę,
lecz nie jeden na tym świecie.
Ptak oniemiał, wiatru słowa,
zakończyła się rozmowa.
Kto to widział, nie do wiary,
że odezwał wiatr się stary.
Ciągle szumiał, coś szeleścił,
nagle wszystkim wnet obwieścił.
I tak w lesie jest afera,
że wiatr ptakiem poniewiera.
Bo się nie zna na muzyce,
trudno wietrze takie życie.
Ty kołyszesz gałęziami,
a ptak śpiewa między nami.
Każdy w życiu ma talenty,
trzeba tylko dać zachęty.
Bo jesteśmy wszyscy cudni,
ptak, i wiatr, i woda w studni.
Razem
Akryl na plotnie 70 x 50 cm
Odkrylam, ze im wiecej maluje, tym lepiej mi to wychodzi. Nie chodzi nawet o efekt jaki powstaje, ale sam proces tworzenia. Barwy same ukladaja sie w obrazy.
Wczoraj jedynie wiedzialam, ze mam ochote na ...fiolet. Nie mialam pojecia co z tego wyjdzie. Nie mialam jako takiej wizji. Wiedzialam jedynie, ze wibrowal we mnie fiolet. I odrobina blekitu.
Wylaniajacy sie spod pedzla obraz mnie sama zaskoczyl.
Potem jednyie podchwycilam to, co moja dusza mi spiewala. Nie musze wszystkiego dokladnie rozumiec. Wystarczy, ze to czuje.
Rodzeństwo
Akryl na plotnie, 50 x 70 cm
Akryl na plotnie, 50 x 70 cm
Rodzenstwo - Dwa dni pracy, ktora sprawila mi naprawde wiele radosci. Nie bede za duzo pisac. Powiem tyle, ze chyba przy zadnym innym obrazie nie odczuwalam az tyle pozytywnej energii. Zreszta staralam sie ja rowniez w ten obraz wplesc.
Basieńko Droga, Bafko, Basiu, jesteś cudowną Istotą, wrażliwą, o dużej głebi uczuć, a przy tym tak pieknie przejawiasz artyzm w całym swoim życiu. Twoje obrazy są piękne i intrygujące, a to, co mówisz, dopełnia treści, które przelewasz na płótno w sposób frapujący.
Dziekuję Ci, Basiu, z całego serca za Twoją obecność pośród nas, za to wszystko, czym się przykładasz do pracy na rzecz Światła na Ziemi. Życzę Ci, aby nadal malowanie sprawiało Ci tyle radości i przysparzało piekna i miłości w tym świecie.
Namaste.
Basia Kotyła - wiersze i Robert Gomułka - obrazy
Chciałabym przestawić Basię Kotyłę z Zamościa. Basia pisze cudowne wiersze, a ponieważ w naszym życiu nic nie dzieje się przypadkowo, spotkała na swoich ścieżkach Autora wspaniałych ezoterycznych obrazów o treści odnoszącej się do tematów, którymi obecnie żyjemy.
Spotkanie tych dwóch natchnionych dusz zaowocowało przepięknym, głębokim dialogiem Obrazu i Słowa, które z niezwykłą głębią i mądrością daje wyraz wewnętrznemu rezonansowi, jakim treść tych obrazów rozbrzmiewa w duszy Basi. Ale najpierw parę słów o Niej:
To kobieta
motyl – barwna, przeobrażająca się nieustannie, potrafiąca robić kilka rzeczy
naraz – wysłucha, pomoże, nie nawraca.
Energię czerpie ze wszystkiego co Ją otacza:
ze Słońca, deszczu, uśmiechu dziecka, jego płaczu, muzyki, obrazu i wiatru.
Najważniejszą
i największą wartością Jej życia jest
miłość.
I tego
się trzyma niezmiennie.
A teraz parę zdań o współuczestniku tego dialogu dwojga artystów, Robercie Gomułce:
Robert
Gomułka urodził się w 1956r. w Zamościu. Jest absolwentem Państwowego Liceum Sztuk
Plastycznych w tymże mieście. Ukończył studia w Instytucie Wychowania Artystycznego UMCS w
Lublinie.
Robert
to postać niezwykła, radosna, pełna bezwarunkowej miłości. Otwarcie mówi, że „jego
wymiar życia jest duchowy”, że „nieskończoność to ojczyzna bez granic” oraz że
„jesteśmy z popiołów gwiazd”. To wszystko wyraża poprzez swoje dzieła.
Jest
szczęśliwym człowiekiem, ponieważ w ten sposób się rozwija
a innym pokazuje tajemnice istnienia.
Robert
Gomułka „Zniewalający powab wymiarów”
dla
Posłańca Źródła
kto
raz otrzymał Światło
co rozpaliło Jego
wnętrze
do ręki bierze coś
czym przekazuje Świata
wielkość
kto raz zakochał się
w podróżach poza czas
i przestrzeń
postrzega Świat jak
Stwórca
i ceni otrzymany dar
kto raz dostaje wgląd
i czuje
wielowymiarowość form
nie spocznie na
zachwycie
bo Nieskończoność
nieskończona jest
jak Życie
Basia podczas wystawy prac Roberta
Robert
Gomułka „Każde
ciało jest odrębnym Wszechświatem”
jakim okiem widzisz
tak i tyle
jakim zmysłem czujesz
co i jak odbierasz
gdzie przenikasz
że Twe dzieła
zadziwiają
formą, barwą, rytmem i
nieznanym
Robert Gomułka „Siłownia” z cyklu „4 Żywioł ognia
ogień to żywioł
powszedni
dusz przebudzonych i
niepokornych
One są siebie świadome
i śmiało wchodzą na
drogę
mniej uczęszczaną
Robert
Gomułka „Majestat
ciał” z cyklu „4 Żywioły – Ziemia”
w pamięci nie ma
miejsca na to
kiedy kim jesteśmy
i żyć od początku się
wydaje sensem
pozornie
przebudzeni wiedzą
więcej
Robert
Gomułka „Symfonia
form”
zagłuszeni warkotem
ulicy i mediów
zakrzyczani mnogością
oskarżeń i przechwał
ogłuchnięci od
nawoływań do walki i wojny
zasłuchani w podszepty
rozumu i ego
nie słyszymy symfonii
co nam w duszy
gra
Robert
Gomułka „Powab otchłani” z cyklu „4
Żywioły – powietrze”
powietrze to żywioł
ulotny
i wieje tam gdzie chce
a człowiek co wie że
wie
czuje tylko wolność
jak ptak
Robert Gomułka
Anioł przybył
dokładnie
na czas
gdy krew spływała po
wieżach
kiedy lud oniemiały
rozważał
czy prawda to czy
reklama
Jam
Jam który Jest wie
a nam
nam pokory i
zatrzymania
Robert
Gomułka „Ludzie
z twarzą” – z cyklu „4 Żywioły – Ogień”
są mądrzy i głupi
niektórzy śpią jeszcze
niektórzy błądzą
i tacy co twarze mają jaśniejsze
niż milion gwiazd
A oto inne wiersze Basi:
Jest
w każdej Istocie
w każdym kamieniu
i pod korzeniem
i dnem najgłębszym
na skraju dłoni
w zatoce lasu
w głębinach oczu
i
oceanów
w pisanym tekście
w śpiewanej pieśni
w okruchach chleba
w ramionach dziecka
i w
niewolnikach
na nieboskłonie
i Drodze Mlecznej
na wyspie bezludnej
i
Wielkanocnej
w wygranym losie
w przepitym szczęściu
w oczach sąsiada
i wścibskiej baby
w maszynie prostej
i w prostym bycie
u matki i brata
ofiary i kata
co jest
jeżeli nie boskość
kto to
przeplatają się palcami
w oczy patrzą godzinami
zasypiają wyczerpani
gdzieś nad ranem
świece lubią palić
oraz inne ognie
nic nie jedzą do południa
potem też cokolwiek
odgadują co co znaczy
co i tak nie znaczy że
na
zawsze
mają jakieś iskry
jakieś grają im orkiestry
pomijają cudze rady
nie zważają na plotkarzy
noszą kwiaty i uśmiechy
jak ubrania
zarażają swoim byciem
odgadują sobie myśli
i się czują jak bogacze
robią to co niedorzeczne
niepoprawnie
nucą coś w łazience
i nie widzą ani braku
ani
barier
są też głusi
przykazania łamią
dość
nieskromnie
doceniają luksus tańca
i
ustronia
jedno słowo tylko znają
co się tłucze w sercu
co się plącze w głowie
i ugina nogi
a gdy śpią to śnią o sobie
no i są szczęśliwi
przepis
tak jasno jak światło
tak prosto jak strzała
tak gorąco jak wulkan
tak trafnie jak wygrana
tak mądrze jak matka
tak swobodnie jak latawiec
tak odważnie jak pionierzy
tak radośnie jak dzieci
tak dojrzale jak owoce
tak skrzydlato jak na niebie
tak bogato jak w koronie
i bez barier
tak jak zakochani
bądźmy my na Ziemi
różności
Tu są wybrańcy wszystkich
Światów
z własnej woli
przychodzą Tutaj po
doświadczenie
po to by spotkać kogoś
raz jeszcze
inaczej
coś stracić
zapomnieć
przebaczyć
nabrać dystansu
uzyskać spokój
albo zwariować
Tutaj się splata miłość
z zesłaniem
i ręka z ręką
młodość ma w wielu
serdeczny aplauz
tak samo jak i bogactwo
o którym mamy swoje pojęcie
by zaś nie było podobnie
czy skrajnie
czy też po tyle samo
to się podkrada i wojuje
żyje więc złodziej obok
nędzarza
a jeden drugim po cichu gardzi
żyje milioner obok księżniczki
i chce ją poślubić
a Ona woli całować żabę
dzieci by można jeszcze ratować
lecz kto ma odwagę
skoro nie ma jej rodzic
i oprócz tych co mają formę
wielu się jeszcze nie odnalazło
a może nie wie co robi
lub nie chce wiedzieć
i tak się tłoczą tak atakują
ze czasem trudno zachować spokój
a ten i wiedza oraz odczucia
to kroczek pierwszy na pierwszy
stopień
schodów do siebie
ale Tu jeszcze jest ciemno
jeszcze są mury
i
mało pytań
brak rozumienia
i
brak zapałek
i bardzo daleko
przez
zapomnienie
Tam gdzie Jest
a tych którzy
twierdzą
że znają drogę
trzeba opłacać i trzeba
słuchać
lecz jeśli już przejrzysz
a Bóg mi świadkiem
to spójrz na życie
jako na Życie
Tu nie ma przypadkiem
sposoby
dotyk i pocałunek
podobnie jak słowo
szeptane
czule
ukradkiem
jak kwiaty ni stąd
ni zowąd
jak uśmiech i bilet
ni to w czas
ni za coś
jak taniec na plaży
zabawa w chowane
wchodzenie na drzewo
czy drobiazg zrobiony
z potrzeby obdarowania
mają wymiar wyznania
czegoś co tylko serce
rozumie
czytając owo
wyszłam z ram
obarczona winą
przestraszona karą
z nakazaną męką
z wywróżoną grozą
z przesądzoną drogą
była bym nie sobą
przemiany
kat odłożył narzędzia do kąta
ofiara straciła wiarę
w swoje
nią bycie
kruchość
ramki w które nas oprawia
rodzina
szkoła
religia
system
nie wytrzymują naszego
przebudzenia
bacz
za zabicie miłości
kara nie jest doczesna
to nie jest zwykłe przestępstwo
bacz
by Ciebie nie dotyczyło
spróbuj
w porze szelestu żółtych liści
i spopielania ich na stosie
w porze poranków siwych
i nieprzyjaznych długich nocy
jest czas
by pozaglądać w siebie
Dziekuję Ci, Basiu za to, że udostępniłaś nam swoje piękne wiersze. Dziękuje Robertowi za piękno i przenikającą do wnętrza duszy głębię Jego wspaniałych obrazów
.
Hanna Kozłowska - Weres
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz